Ukraińcy wciąż znajdują zbiorowe mogiły ofiar rosyjskich wojsk. „Wszystko trzeba dokumentować”

(fot. archiwum prywatne)

Ponad 500 kilometrów kwadratowych obwodu chersońskiego udało się już wyzwolić armii ukraińskiej. Jednak władze kraju i lokalne do kontrofensywy podchodzą ostrożnie – mówił w Radiu Gdańsk Tomasz Jędruchów, korespondent TVP w Kijowie. Dodał też, że na odzyskanych terenach znajdowane są zbiorowe mogiły. – To wszystko trzeba dokumentować – mówił na naszej antenie.

– W tej chwili, jeżeli mówimy o terytorium na południu, czyli głównie obwodzie chersońskim, to te najnowsze informacje, jakie w tej chwili do nas wpływają, to to, że udało się już wyzwolić ponad 500 km2 tego terytorium. To jest i dużo, i mało. 500km2 to nie jest jakaś spektakularna powierzchnia, ale Rosjanie bardzo szybko zajęli te tereny i pierwsze dni kontrofensywy były skoncentrowane na terytoriach północno-wschodnich, czyli obwodzie charkowskim. Śmiało więc można powiedzieć, że kontrofensywa na południu się dopiero rozkręca – tłumaczył Jędruchów.

– Na północy sytuacja trochę zwolniła, ale raczej nie wynika to z tego, że Ukraińcy nie mieli siły, tylko trzeba do tego podchodzić bardzo ostrożnie, dlatego że bardzo łatwo można wpaść w taką pułapkę, w jaką wpadli Rosjanie na początku wojny: bez wysiłku podbili tereny Ukrainy, a później okazało się, że mają zbyt długie linie dostaw, zbyt daleko trzeba było wozić paliwo, sprzęt, żołnierzy i agresorzy po dwóch miesiącach musieli się wycofywać spod Kijowa. Ukraińcy o tym pamiętają, mają tego świadomość i dlatego raczej skupiają się teraz na powolnym zdobywaniu kolejnych miejscowości. W tej chwili takim celem, który jest ustalony, jeżeli chodzi o swój kraj, to jest miasto Kremienna, które będzie przytułkiem, z którego, jak twierdzą władze lokalne, władze obwodu ługańskiego, będzie można kontynuować kontrofensywę w dowolnym kierunku i odbijać nie tylko te tereny, które zostały zajęte po 24 lutego, ale też i te, które były okupowane od 2014 roku – dodał.

Jak wyglądają te tereny, które teraz odzyskują wojska ukraińskie? Czy tam też są ślady zbrodni i bestialstwa? – dopytywał prowadzący rozmowę Michał Pacześniak.

– Niestety tak, potwierdzają się te najgorsze oczekiwania, jeżeli chodzi o to, co Rosjanie zostawiają. Wszyscy pamiętają obrazki np. z Buczy i niestety to się powtarza. W niejednej miejscowości znaleziono zbiorową mogiłę, w jednej z nich pochowanych było około 500 osób, w drugiej, ze względu na to, że nie da się zidentyfikować zwłok, nie da się również oszacować jej liczebności. Mieszkańcy, którzy przeżyli, opowiadali, że jeżeli ktoś był podejrzany o współpracę z ukraińską armią, zagarniano go do zbierania szczątków ludzkich na ulicach miast. Były one zrzucane do tych zbiorowych grobów i dzisiaj jest tam co najmniej 50 osób, ale ile dokładnie, powiedzą dopiero badania genetyczne – relacjonował korespondent TVP.

– Oczywiście, jak w kwietniu, na światło dzienne wychodzą te historie ludzi łapanych, katowanych, przetrzymywanych w piwnicach, na jakichś posterunkach. Znajdowane są kolejne ciała zamordowanych osób. Niestety, działania Rosjan nie zmieniły się i nic nie wskazuje na to, żeby miały się zmienić. To też jeden z powodów, dla których Ukraińcy nie chcą czekać z kontrofensywą i chcą jak najszybciej wyzwalać swoje terytoria, przede wszystkim po to, żeby zaoszczędzić cierpienia tym, którzy pod tą okupacją się znajdują – tłumaczył.

W czwartek wszedł w życie ósmy pakiet sankcji wobec Rosji. Wśród nich są ograniczenia na ropę z Rosji oraz zakaz importu i eksportu kolejnych produktów. To też restrykcje indywidualne, czyli czarna lista osób z zakazem wjazdu do Unii i zamrożonymi majątkami w Europie.

aKa

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj