W poniedziałek na gdańskim cmentarzu Srebrzysko spoczną szczątki Mieczysława Jałowieckiego oraz jego małżonki. Urzędnik ten jest mało znany w Gdańsku, jednak ma dla tego miasta wiele zasług. To ten dyplomata wykupił dla Polski Westerplatte. – To umożliwiło założenie polskiej wojskowej składnicy tranzytowej. Wykazał się olbrzymią intuicją. Przekonałem Andrzeja Jałowieckiego, że bezwzględnie małżonkowie powinni spocząć w Gdańsku, w którym tak wiele Mieczysław Jałowiecki zrobił dla polskich interesów – mówił w audycji „Gość Dnia Radia Gdańsk” prof. Grzegorz Berendt, dyrektor Muzeum II Wojny Światowej.
– Jesteśmy agendą państwa, która wykonała bardzo ważne zadanie ze sfery polityki kultury pamięci. Zaczęło się od tego, że prawnuk Mieczysława, Andrzej Jałowiecki, ostatni z rodu, nawiązał kontakt z Ministerstwem Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Trafił do ministra Jarosława Sellina i zwrócił mu uwagę na to, że warto byłoby doprowadzić do sytuacji, w której szczątki Mieczysława i jego małżonki powinny trafić do Polski – opowiadał „Gość Dnia Radia Gdańsk” w rozmowie prowadzonej przez Jarosława Popka.
– Moją zasługą jest to, że przekonałem Andrzeja, że bezwzględnie małżonkowie powinni spocząć w Gdańsku, w którym tak wiele Mieczysław zrobił dla polskich interesów. Po współpracy między prawnukiem a ministrem Sellinem poszły też zapytania do Kancelarii Prezesa Rady Ministrów. Tam uruchomiono środki z rezerwy premiera, aby można było sfinansować wszystkie niezbędne czynności – wyjaśnił.
Przy organizacji uroczystości pogrzebowych muzeum współpracowało nie tylko z przedstawicielami rządu, ale także władzami Gdańska. – Krok dalszy, gdy było już poparcie instytucjonalne, to szukanie miejsca w Gdańsku. Pierwsze zapytania, kierowane do urzędu miejskiego, o to czy małżonkowie będą mogli spocząć w alei zasłużonych na Cmentarzu Centralnym Srebrzysko, spotkały się z pozytywną odpowiedzią. To doprowadziło do tego, że uzyskaliśmy pomoc od zarządu dróg i zieleni. My, jako Muzeum II Wojny Światowej, będziemy się opiekować grobem – zaznaczył prof. Berendt.
– Dzisiaj imię Mieczysława Jałowieckiego otrzymuje szkoła mundurowa Spartakus. O ile grób małżonków Jałowieckich w Londynie był opuszczony i w dużym stopniu zniszczony, w Gdańsku stoi już piękny, nowy pomnik. Gdańszczanie odwiedzający cmentarz Srebrzysko będą mieli okazję przyjść i przeczytać o Jałowieckim – mówił.
Dyrektor Muzeum II Wojny Światowej przybliżył także życiorys Jałowieckiego i opowiedział o jego zasługach. – Mieczysław Jałowiecki zorientował się, że powstała świetna koniunktura na zakup nieruchomości na terenie Gdańska. To była jeszcze integralna część Republiki Niemieckiej. Gdańszczanie obawiali się, że ta przestrzeń zostanie włączona do Rzeczpospolitej. Część z nich, aby dostać lepszą cenę, zaczęła wyprzedawać nieruchomości. Z tej koniunktury skorzystał Jałowiecki, uzyskując środki od rządu, ale też ryzykując własne pieniądze – podkreślał.
– Najbardziej znane są zasługi Jałowieckiego w dziedzinie wykorzystania tego, że właściciel nieruchomości prywatnych na półwyspie Westerplatte postanowił je sprzedać. Jałowiecki zorganizował Polaków z niemieckimi paszportami, aby pod przykrywką dokonać zakupu tych nieruchomości. To w przyszłości umożliwiło założenie polskiej wojskowej składnicy tranzytowej. To było bardzo ważne osiągnięcie. Wykazał się olbrzymią intuicją jako znawca stosunków gospodarczych i człowiek z dużym doświadczeniem urzędniczym i biznesowym – ocenił „Gość Dnia Radia Gdańsk”.
W 1939 roku Jałowiecki wyjechał z Polski i przeprowadził się do Anglii, gdzie zmarł w 1961 roku. Jak zaznaczył prof. Berendt, dyplomata był poliglotą i mógł wykorzystywać swoje umiejętności na emigracji.
– On kończy swoje pamiętniki stwierdzeniem, że nie będzie już pisać o tym, co robi. Jeżeli szukamy informacji o nim, to dość szybko napotykamy na książki dotyczące Wileńszczyzny, ale też i Afryki, różnych aspektów różnych regionów. To sugeruje, że te książki znajdowały wydawców. Nie uzyskałem natomiast informacji o tym, czy w ciągu tych 22 lat pobytu na emigracji zajmował się czymś na stałe – przyznał.
– Gdy kończyła się II wojna światowa, on miał już 69 lat. Był w wieku emerytalnym. Natomiast potencjał intelektualny i umiejętności związane z wykształceniem na pewno dawały mu możliwość szukania dodatkowych źródeł utrzymania. Był poliglotą. W tamtych skomplikowanych realiach mógł odwoływać się do tego swojego potencjału – zauważył dyrektor Muzeum II Wojny Światowej.
ua