Rosja w istocie przegrywa tę wojnę i nie wygra jej, bo jedyne, na co w tej chwili ją stać, to utrzymanie korytarza lądowego do Krymu, który udało się zdobyć, i części Donbasu – zapewniał w audycji „Gość Dnia Radia Gdańsk” generał Roman Polko, były szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego i dowódca jednostki specjalnej GROM. Rozmowę prowadził Piotr Kubiak.
Generał Polko przyznał, że nie potrafi przewidzieć terminu zakończenia wojny na Ukrainie. – To pytanie zadajemy sobie wszyscy. Tak naprawdę Ukraina ma w tej chwili ostatnią szansę na przeprowadzenie skutecznej kontrofensywy. Mam na myśli najbliższy rok, bo obawiam się, że niektóre kraje, przede wszystkim zachodnie, na przykład Francja czy Niemcy, po tym czasie będą dążyły już do pokoju za wszelką cenę, „zgniłego” pokoju. Stąd jeżeli Ukraina nie przeprowadzi latem albo może jesienią skutecznej kontrofensywy, nie wyprze Rosjan z okupowanych terytoriów, można będzie zauważyć zarówno umacnianie się Rosjan na tych pozycjach, jak i to, co mówi nawet Prigożyn, czyli dążenie do zawarcia pokoju, który w istocie będzie przegraną, ponieważ będzie oznaczał przygotowanie Rosji do kolejnych agresywnych działań, jeżeli Zachód w jakikolwiek sposób to zaakceptuje. To, jak zakończy się ta wojna, to kluczowe pytanie. Najgorsza byłaby niekończąca się wojna na wyczerpanie Ukrainy. Myślę, że kluczowe dla bezpieczeństwa Polski będzie to, żeby jednak, kiedy nastanie „zgniły” rozejm czy cokolwiek, przyjąć Ukrainę do struktur NATO i Unii Europejskiej. Ukraina będzie, mam nadzieję, dobrze dozbrojona uzbrojeniem sojuszniczym, NATO-wskim, na pewno ma dzielnych, walecznych żołnierzy z wysokim morale, stąd gwarantem bezpieczeństwa i europejskiego pokoju byłoby włączenie jej do NATO i struktur Unii Europejskiej. Wtedy również rosyjski „kacap” będzie miał do myślenia, że chyba jest alternatywa dla ruskiego miru – wskazywał.
Wojskowy bardzo krytycznie ocenił postawę państw zachodniej Europy. – Dostawy nie idą tak, jak iść powinny. Kiedy słyszę, choćby ze strony niemieckiej, afirmację tego, że wyczerpały się zasoby uzbrojenia, którymi Niemcy mogliby wspierać Ukrainę, i utyskiwania niektórych krajów na to, jakie to są ogromne koszty, to patrzę, jakie mają PKB, bo przecież PKB krajów europejskich zdecydowanie przewyższa rosyjskie, i to zdecydowanie. Turcja i Włochy równoważą to, co ma Rosja. Również zdolności ich przemysłu zbrojeniowego są znacznie większe. To wszystko jest udawaniem strasznie biednego, którego na nic nie stać, myślenie kategoriami tylko własnego interesu i oczekiwanie od Ukrainy, że przeprowadzi skuteczną kontrofensywę, jeżeli nie dajemy jej tego, co dawać powinniśmy, bo to jest wciąż cedzenie czy zasilanie drogą kropelkową. Stąd pojawiają się rzeczywiste obawy, jak w istocie będzie wyglądać ta ofensywa, a przy okazji szczytu NATO, który ma mieć miejsce w Wilnie, obawy dotyczące tego, czy rzeczywiście mapa drogowa przyjęcia Ukrainy do sojuszu NATO zostanie zbudowana, czy znowu skończy się na mówieniu: „Tak, przyjmiemy was, ale jeszcze nie wiemy kiedy”, i trzymaniu Ukrainy w „poczekalni”. Myślę, że w ciągu ponad roku odebraliśmy lekcję i należałoby wyciągnąć z niej sensowne wnioski – zaznaczał.
Gość Radia Gdańsk wskazywał na wielka rolę pozornie mniej znaczących państw. – Gdyby nie Stany Zjednoczone, Wielka Brytania i Polska, ale też choćby Czechy i wiele innych krajów, które pomagają na miarę swoich możliwości, Putinowi pewnie udałoby się osiągnąć swoje cele i doprowadzić do upadku Ukrainy; to porażające, bo oznaczałoby, że mielibyśmy agresora u swoich bram. Dużo czasu upłynęło, zanim Niemcy i Francja zrozumiały, że Rosja rzeczywiście jest nieobliczalna i stanowi zagrożenie również dla nich. Finlandia wstąpiła do sojuszu NATO. Rosja w istocie przegrywa tę wojnę i nie wygra jej, bo jedyne, na co w tej chwili ją stać, to utrzymanie korytarza lądowego do Krymu, który udało się zdobyć, i części Donbasu, ale nie można doprowadzić do sytuacji, w której Rosja po prostu anektowałaby te tereny; to byłoby po prostu danie terroryście kolejnego okupu i zachęcenie go, żeby kontynuował swoją politykę. Stąd tak ważne jest, żeby Rosja nie tylko przegrała tę wojnę strategicznie, ale żeby Ukraina mogła wyprzeć agresora, a Zachód rzeczywiście wygrał to starcie. Do tego jest jednak potrzebna dużo większa determinacja niż okazywana do tej pory – podkreślał.
Na pytanie, jak przekonać Francję i Niemcy do dalszej pomocy, rozmówca Piotra Kubiaka odpowiedział, polecając skuteczniejszą ofensywę dyplomatyczną. – Chodzi o eliminację agentów Kremla, którzy są i we Francji, i w Niemczech, i wytłumaczenie, że kolektywna obrona to coś dużo większego i mającego dużo większe znaczenie niż dążenie do „biznesu jak dawniej”. Nie będzie już tak, jak dawniej. Buduje się nowa architektura bezpieczeństwa. Jeżeli Francja i Niemcy chcą być w sojuszu NATO i wzmocnić go, powinny wywiązywać się nie tylko formalnie, ale też z ducha tego porozumienia, które oznacza wspólne dbanie o nasze bezpieczeństwo. Niestety, wciąż jest takie myślenie, jak u Orbana: klapki na oczach i patrzenie tylko na własny interes – oceniał.
Posłuchaj całej audycji:
MarWer