Przyjaciel Donalda Tuska z Niemiec wierzy w to, że proniemiecka postawa Platformy Obywatelskiej będzie kontynuowana po wyborach. To pokazuje, że Niemcom zależy na ich własnym pomyśle. Wpływają na wynik wyborczy w Polsce, żeby realizować takie pomysły, jak właśnie mechanizm relokacji – mówił w Radiu Gdańsk prof. Tomasz Grzegorz Grosse, historyk, politolog, socjolog i europeista z Uniwersytetu Warszawskiego.
– U Donalda Tuska nastąpiła duża zmiana zdania. Mnie cieszy, że w tej sprawie przyjął takie stanowisko. Patrząc na to, co się dzieje na ulicach francuskich miast, trudno nie wyciągnąć tego wniosku i nie zmienić opinii. Miejmy nadzieję, że to zmiana trwała, a nie tylko na użytek wyborczy – przyznał „Gość Dnia Radia Gdańsk”.
Prof. Grosse skomentował także wypowiedź niemieckiego europosła Michaela Gahlera, który w odniesieniu do sprzeciwu Prawa i Sprawiedliwości wobec mechanizmu relokacji migrantów powiedział, że ma nadzieję, że jego polityczni przyjaciele wraz z koalicjami będą prowadzili inną politykę.
– Przyjaciel Donalda Tuska z Niemiec jednak nie wierzy w deklarację, którą wygłosił Donald Tusk. Sądzi, że była ona na potrzeby kampanii wyborczej. Wierzy w to, że proniemiecka postawa Platformy Obywatelskiej będzie kontynuowana po wyborach. To pokazuje, że Niemcom zależy na ich własnym pomyśle. Wymyślili relokację i zabiegają o nią konsekwentnie. Wpływają na wynik wyborczy w Polsce, żeby realizować takie pomysły, jak właśnie mechanizm relokacji – ocenił.
Politolog odniósł się też między innymi do obecnej sytuacji na terenie Francji i trwających w tym kraju protestów. – Prezydent Macron nie do końca stanął na wysokości zadania. Rozwiązuje problemy globalne, a w tym samym czasie zaniedbuje dramatyczną sytuację we Francji. Ja inaczej interpretuję przyczyny tej mini rewolucji, którą przechodzi Francja. Z całą pewnością polityka imigracyjna, którą prowadzi Francja, poniosła fiasko. To dla nas wyraźny sygnał, powinniśmy wyciągnąć z tego wnioski – podkreślał.
– Druga przyczyna to arogancja władzy. Macron od dłuższego czasu rządzi na zasadzie Ludwika XIV. Pozoruje działania demokratyczne, a w gruncie rzeczy robi to, co chce, wywołując mnóstwo protestów. On za każdym razem ma tylko jedną metodę, czyli wysyła policję, która jest kilkukrotnie bardziej agresywna niż w Polsce – wyjaśnił „Gość Dnia Radia Gdańsk”.
– Elitom francuskim nie wyszły przynajmniej dwie polityki. Pierwsza to wejście do strefy euro. Francja dostaje zadyszki, unia walutowa utrudnia wyjście na prostą. Problemy są spychane na najuboższych ludzi, wśród nich jest proletariat imigrancki. Kolejna rzecz to polityka klimatyczna. Trudno realizować ją tak, jak chce tego Bruksela, w sytuacji kryzysu energetycznego. To będzie nakręcać spiralę protestów społecznych w całej Europie – ocenił.
Politolog skomentował także mechanizm relokacji imigrantów, który chcą wprowadzić niektóre państwa Unii Europejskiej. Według niego ta propozycja nie rozwiąże problemów.
– Łatwiej jest przyjąć migrantów, niż potem usunąć ich z kraju. To, co można zrobić, to zamknąć granice zewnętrzne. Relokacja w żaden sposób nie rozwiąże problemów. Te same problemy, które widzimy w Szwecji czy Francji, pojawią się w krajach, które dziś mają stabilną sytuację. Nie rozwiąże to problemów krajów, które prowadzą błędną politykę imigracyjną. UE powinna kompletnie zmienić front. Bruksela idzie w zaparte i stosuje do niczego nieprzydatne narzędzia, które wywołują spory wewnątrz – zaznaczył.
Prof. Grosse stwierdził, że Polska nie powinna realizować mechanizmu relokacji migrantów. – Wszystko jest w rękach rządu. Nikt nas nie może zmusić do tego, by realizować to rozporządzenie. Nie jesteśmy związani prawem europejskim pod względem politycznym. Jeśli mamy uzasadnione podejrzenia, że to prawo może łamać traktaty, jeśli mamy gigantyczny opór społeczny przeciw realizacji tego prawa, to rząd nie powinien realizować tego rozporządzenia – mówił.
ua