Na Morzu Północnym zakończono poszukiwania zaginionego w czasie II wojny światowej okrętu ORP „Orzeł”. Niestety, i tym razem misja nie przyniosła oczekiwanych rezultatów. Dlaczego nie udało się odnaleźć „Orła”? Czy miejsce poszukiwań było niewłaściwe? A może zawiniła głębokość? Co sprawiło, że dziesiąta już ekspedycja zakończyła się niepowodzeniem? O to Anna Rębas zapytała Tomasza Stachurę, szefa ekspedycji.
– Od początku zakładaliśmy, że będzie to bardzo długa i żmudna praca. To nie jest tak, że jedziemy i mamy pewność, że „Orła” znajdziemy. Bardziej odhaczamy wszystkie hipotezy i wykorzystujemy całą wiedzę, którą mamy od dłuższego czasu. Ta ekspedycja miała na celu sprawdzenie kolejnej hipotezy, żeby powoli zawężać obszar poszukiwań. To, że nie znaleźliśmy „Orła” nie jest radosne, ale z drugiej strony cały plan na ten rok został w pełni wykonany – wyjaśnia Tomasz Stachura.
WSPÓŁPRACA Z HOLANDIĄ
– Uważam, że nasze poszukiwania wzbudziły olbrzymie zainteresowanie. W tej chwili „Orzeł” i holenderski okręt O-13 są najbardziej poszukiwanymi wrakami Morza Północnego. Oba zatonęły w podobnych okolicznościach, w podobnym okresie. Sam fakt, że ciągle o tym mówimy, powoduje, że np. marynarka wojenna Holandii, która raz do roku wyrusza na poszukiwanie O-13, dokładnie wie, że „Orzeł” także jest poszukiwany. Oni również mają baczenie na to. Dokładnie znają historię i rozmiary. Jak oni trafią na nasz okręt, to się o tym dowiemy – dodaje Tomasz Stachura.
Posłuchaj całej rozmowy:
Anna Rębas/pb