Tadeusz Cymański: „Referendum jest ważniejsze niż wybory parlamentarne”

Moim zdaniem referendum jest ważniejsze niż wybory. Zachęcam nawet tych, którzy nie chodzą na wybory, by poszli odpowiedzieć chociaż na to jedno pytanie w referendum – mówił w Radiu Gdańsk Tadeusz Cymański, poseł na Sejm z ramienia Prawa i Sprawiedliwości, kandydat z okręgu nr 25 (Gdańsk).

Cymański mówił między innymi o filmie „Zielona granica”. Jak stwierdził, obraz ten powstał na zamówienie polityczne.

– Zarzucano nam w różnych mediach, że gadamy, a nie byliśmy i nie widzieliśmy. Więc byłem i widziałem. Wcale się nie dziwię, że pogranicznicy przywołali starą frazę „Tylko świnie siedzą w kinie”. To jest film na zamówienie polityczne. Można się spierać o szczegóły, nikt nie odbiera Agnieszce Holland talentu. Nie jest to pierwszy przypadek w historii, kiedy talent artysty jest wykorzystywany w bardzo brutalnej polityce. Jak Francuz, Anglik czy Hiszpan zobaczy ten film, to jaki będzie miał obraz Polski? Ten film może odbić się czkawką. Chodzi plotka, że decydenci z PO mówili „Słuchaj, Agnieszka, nie puszczaj tego filmu teraz, bo to wcale nam na dobre nie wyjdzie” – zaznaczył „Gość Dnia Radia Gdańsk”.

– Agnieszka Holland na pewno zrobiła sobie ogromną popularność. Mówi się, że lepsza zła sława niż żadna. Za granicą lewicowo-liberalne media są za tym, by zlikwidować państwa i otworzyć Europę. To jest spór ogromnych dwóch ideologii. Tej konserwatywnej, która mówi że trzeba mieć serce, ale nie może ono być pozbawione rozumu. Siła bez miłości prowadzi do okrucieństwa. Jest też powiedzenie, że miłość pozbawiona siły i zdecydowania prowadzi do bezradności. To dotyczy też imigrantów. Europa jest w tej chwili bezradna. Chcą teraz, żebyśmy my też przyłączyli się do tego grona. My mówimy „nie”. Dlatego to jedno zdanie w referendum jest, moim zdaniem, ważniejsze niż wybory – podkreślał.

Poseł PiS przywołał także głosowanie nad uchwałą w sprawie propozycji wprowadzenia unijnego mechanizmu relokacji nielegalnych migrantów. – Moim zdaniem Platforma straciła przysłowiową cnotę 15 czerwca tego roku, kiedy w Sejmie było głosowanie nad prostą uchwałą. Każdy może zobaczyć, co tam jest napisane i dlaczego oni wyciągnęli karty. Mogli to poprzeć, skoro teraz mówią, że są „za”. Dzisiaj wszyscy są przeciwko relokacji. Gdyby poparli tę uchwałę, nie byłoby tematu. Ale oni wyciągnęli karty. Dlaczego nie poparli tej uchwały? Bo gdyby poparli, to tłumaczyliby się przed Manfredem Weberem czy Ursulą von der Leyen. Lewica wyciągnęła karty w imię ideologii. Oni uważają, że to są nieszczęśliwi ludzie i trzeba otworzyć granice – ocenił.

– Niemcy finansują wszystkie organizacje, które na łodziach na Morzu Śródziemnym pomagają przewozić imigrantów do Europy. Włosi zaczynają się budzić. My mamy jedyną okazję, by powstrzymać to w zarodku. Ogień gasi się na początku. Dlaczego zarzuca nam się afery wizowe? Bo chce się odwrócić uwagę od najważniejszej rzeczy. Niech pokażą jeden przypadek, że ktoś w Somalii, płaci i dostaje pozwolenie na pracę. To jest bzdura, ale kłamstwo w tej kampanii robi furorę. Zachęcam nawet tych, którzy nie chodzą na wybory, by poszli odpowiedzieć chociaż na to jedno pytanie w referendum – apelował Cymański.

„Gość Dnia Radia Gdańsk” był także pytany o to, czy według niego w niedzielnym marszu w Warszawie wzięło udział milion osób. – My, jako prawica, mamy swoje dane. Najlepiej cytować zagraniczne stacje. Milion to jest kilometr w kwadracie. Kilometr to tysiąc metrów Na każdym metrze jeden człowiek. To jest wyobrażenie miliona. Milion to ogromna liczba. Absolutnie nie było tam miliona. Może było więcej niż 60 tys. osób, ale można mówić o rozczarowaniu, które trudno ukryć. Według oficjalnych danych o godz. 12:00 było 480 autokarów, a 4 czerwca było ich 1112. To o czymś mówi. Można mówić o ogromnej różnicy między tymi marszami – tłumaczył.

Cymański mówił również o niedzielnej konwencji Prawa i Sprawiedliwości. Przywołał przy tym wystąpienie marszałek Sejmu Elżbiety Witek.

– W Katowicach było bardzo ciekawie, bo był ciekawy pomysł na wystąpienia. Marszałek Witek dotknęła ważnej sprawy. Wojna polityczna i poglądy to jedno, ale dzieci warto trzymać z daleka od tego. Na marszach małym dzieciom daje się karty z wulgarnymi słowami. Chciałbym zaapelować, by uszanować niewinność dziecka. Dzieci są słońcem albo burzą przyszłości. Rodzice, którzy są rozgrzani polityczną wojną i wprowadzają dzieci w ten klimat, mogą tego kiedyś żałować. My zwracamy uwagę na wiarygodność. Donald Tusk przeszedł zmianę, ale tylko pro forma. Dzisiaj zginęło słowo liberał. Nie słowa, ale czyny świadczą o nas. Do polityków podchodźmy z dystansem, ale można sprawdzić, jak wyglądała pomoc dla rodzin i niepełnosprawnych. Co Platforma robiła dla zwykłych ludzi? – pytał.

ua

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj