Kacper Płażyński: „Komisarzem powinien być technokrata, który zna się na zarządzaniu miastem”

Jeśli mamy wybrać kogoś, kto ma zarządzać miastem, to powinien to być ktoś, kto się na tym zna. Do wyborów samorządowych zostało kilka miesięcy. Wyobrażam sobie scenariusz, w którym do Sopotu czy Pruszcza Gdańskiego wysyła się jakiegoś sprawnego urzędnika z Warszawy, żeby zadbał o to, by maszyna urzędnicza działała sprawnie – mówił w Radiu Gdańsk Kacper Płażyński, pomorski poseł Prawa i Sprawiedliwości. Rozmawiał z nim Bartosz Stracewski.

– Komisarzem powinien być technokrata. Jeśli mamy wybrać kogoś, kto ma zarządzać miastem, to powinien to być ktoś, kto się na tym zna. Do wyborów samorządowych zostało kilka miesięcy. Wyobrażam sobie scenariusz, w którym do Sopotu czy Pruszcza Gdańskiego wysyła się jakiegoś sprawnego urzędnika z Warszawy, żeby zadbał o to, by maszyna urzędnicza działała sprawnie. Widziałem nawoływania prezydenta Karnowskiego, by jego zastępca została komisarzem. Nie uważam, by to było prawidłowe działanie. Ona nie ma mandatu demokratycznego, by automatycznie zastępować swojego szefa. Przecież nie ukrywa, że będzie chciała startować w wyborach. Fair będzie powołać kogoś przezroczystego – wskazywał „Gość Dnia Radia Gdańsk”.

Płażyński odniósł się także do swojego wysokiego wyniku w ostatnich wyborach parlamentarnych. Jak zaznaczył, osiągnął to dzięki pracy przez cztery lata, w trakcie której ujawniał afery m.in. w gdańskim samorządzie.

– Mój wynik to praca całego mojego zespołu oraz wsparcie małżonki, która zawsze aktywnie pomaga mi w kampanii. To praca zespołowa nie tylko w trakcie kampanii, ale przez cztery lata. Wynik daje mi osobistą satysfakcję. Staramy się rozliczać afery, które mają miejsce w samorządzie gdańskim czy szerzej, na Pomorzu. Pomagamy tam, gdzie się da. Większość interwencji dokonuje się w zaciszu gabinetów. Nawet moje rozmowy z urzędnikami to nie są kwestie medialne, ale są nastawione na to, by pomóc. Często w machinach urzędniczych zachodzą błędy i to da się naprostować – wyjaśnił.

– Cieszę się, że dyrektor Dyrekcji Rozbudowy Miasta Gdańska został odwołany. To wydarzyło się tak naprawdę świeżo po naszej serii konferencji prasowych o nieprawidłowościach w tej największej gdańskiej jednostce budżetowej. Pani prezydent nie przyznaje publicznie, że to wynik naszych działań, ale jakoś tak się składa, że jest to miesiąc po naszej ostatniej konferencji. Cicho, zaraz na początku ogłaszania wyników, w taki sposób, żeby to było dość niepostrzeżone. Dobrze się stało, bo ten pan nigdy nie powinien zajmować zarządczego stanowiska w instytucjach publicznych. Jego zachowanie było nieodpowiednie. Trzeba liczyć na to, że prokuratorzy będą nieugięci i doprowadzą tematy do końca – podkreślał pomorski poseł PiS.

„Gość Dnia Radia Gdańsk” został również zapytany o to, jak jego zdaniem rysuje się przyszłość Polski w Unii Europejskiej.

– Filarem suwerenności jest silna armia. Niepokoją mnie podpowiedzi byłego ministra Siemoniaka, który mówi, że WOT-owców powinno być 30 tys., gdy już dziś mamy ich prawie 40 tys. Druga sprawa to gospodarka. Silne państwo to takie, które ma swoje pieniądze. Są projekty takie jak CPK czy Port Kontenerowy w Świnoujściu. Już słyszymy polityków jeszcze opozycji, że planują te inwestycje przerwać. To bardzo niedobrze, bo to inwestycje na sto lat, które wywindują Polskę gospodarczo. Martwię się o to, co będzie z elektrowniami jądrowymi. Mam nadzieję, że umowy zostały podpisane tak, że nie będzie dało się tego przerwać. Trzecia kwestia to kwestia traktatów i ustrojowego podejścia Polski do Unii Europejskiej – mówił.

– W środę w Parlamencie Europejskim będzie głosowany raport nad kwestią zmiany traktatów, w którym przewiduje się np. oddanie 10 kolejnych rozdziałów w samodzielne zarządzanie przez UE, takie jak klimat, środowisko, przemysł. Jest też likwidacja prawa weta choćby w kwestii podatków. Czyli tak naprawdę przewodnicząca KE będzie mogła dość swobodnie nakładać podatki na Polaków i nie tylko. To dopiero jeden z kroków niezbędnych do przeprowadzenia takich zmian, ale on pokaże, w jakim punkcie Parlament Europejski się znajduje. Ja chcę żyć w Polsce, a nie w Unii Europejskiej Narodów Zjednoczonych. Najbliższym sprawdzianem dla opozycji jest właśnie środowe głosowanie. Zobaczymy, jak wielu polityków dzisiejszej opozycji podniesie rękę za tym, żeby usunąć prawo weta i by kolejne niesamowicie ważne obszary przekazać w obszar, gdzie decydują głos mają instytucje UE, a nie polscy politycy wybrani w demokratycznych wyborach. To będzie bardzo ważny sprawdzian, który będzie trzeba brać pod uwagę w najbliższych wyborach – zaznaczył Płażyński.

Pomorski poseł PiS skomentował też pomysły opozycji w sprawie likwidacji Centralnego Biura Antykorupcyjnego.

– CBA to formacja, która rozprawiła się z mafiami vatowskimi, dzięki czemu państwo zaoszczędziło dziesiątki miliardów złotych. To są astronomiczne dochody dla Skarbu Państwa. Chciałbym, żeby CBA zostało, bo wbrew temu, co mówi opozycja, to nie jest policja polityczna. Prowadziła ona również postępowania przeciwko politykom Prawa i Sprawiedliwości, co robiła skutecznie. Prowadziła też postępowania przeciwko byłym politykom z dzisiejszej opozycji. Bardzo dobrze, bo wiemy, kim był Sławomir Nowak. Nie mam wątpliwości, że CBA powinno zostać. To formacja, która wielu zalazła za skórę – ocenił.

ua

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj