Przemysław Majewski: „PKM Południe to pomysł, który powinien być realizowany od lat”

PKM Południe jest potrzebne jak najszybciej. Miasto Gdańsk mówi, że realna realizacja to rok 2030. Obawiam się, że południowe dzielnice Gdańska do tego czasu będą tak zabudowane, że mieszkańcy, by móc dojechać do pracy we Wrzeszczu, Oliwie, czy Śródmieściu, będą stali dwie godziny w korkach – mówił w Radiu Gdańsk Przemysław Majewski, gdański radny Prawa i Sprawiedliwości. Rozmawiał z nim Bartosz Stracewski.

– PKM Południe to bardzo dobry pomysł, który powinien być realizowany od lat. Niestety, perspektywa jest dość odległa. Miasto Gdańsk mówi, że realna realizacja to rok 2030. Obawiam się, że południowe dzielnice Gdańska do tego czasu będą tak zabudowane, że mieszkańcy, by móc dojechać do pracy we Wrzeszczu, Oliwie, czy Śródmieściu, będą stali dwie godziny w korkach. Problem jest też z dojazdem do komunikacji miejskiej. Musimy przyspieszyć prace nad PKM Południe. Mam nadzieję, że uda się pozyskać środki z KPO albo nowych unijnych perspektyw i dzięki temu ta linia będzie służyć nam wszystkim – przyznał „Gość Dnia Radia Gdańsk”.

– Mamy teraz zbudowany nowy bajpas kartuski. Co mnie dziwi, w nowych rozkładach jazdy brakuje pociągów, które będą dojeżdżały np. na Kokoszki. Z tamtych rejonów też mnóstwo osób chce dojechać do Gdańska i stoi w korkach od strony Żukowa. Dziwi mnie, że marszałek województwa pomorskiego nie zdecydował się, by puścić tą linią pociągi. Wydaje się dziesiątki milionów złotych na realizację bajpasa kartuskiego, a on stoi pusty i nieużywany. Mógłby on służyć osobom, które starają się do Gdańska i dojechać i chcą się tutaj w miarę sprawnie dostać – zaznaczył.

Majewski wyjaśnił również, że południowe dzielnice wymagają udrożnienia poprzez budowę nowych łączników drogowych.

– PKM Południe jest potrzebne jak najszybciej, ale oprócz tego potrzebne jest także udrażnianie południowych dzielnic poprzez nowe łączniki drogowe. Powinniśmy już dziś mieć przygotowane projekty dociągnięcia Nowej Świętokrzyskiej do Kowal, bo takie było pierwotne założenie. Tak samo łączniki między ulicą Sikorskiego a Małomiejską. Dzisiaj ludzie stoją kilkadziesiąt minut, by móc włączyć się w Trakt Świętego Wojciecha. Brakuje czasem kilkusetmetrowych łączników, żeby móc nieco bardziej rozlać ruch – przekonywał.

– W Gdańsku duże projekty są omawiane przez kilkanaście lat, tak było chociażby z systemem Fala czy rowerem metropolitalnym. Mam nadzieję, że akurat w przypadku PKM Południe uda się to zrobić sprawnie i nie będzie wpadek. Urzędnicy mają silną motywację, bo wiedzą, jak wiele osób mieszka w południowych dzielnicach Gdańska. Trzeba pamiętać o tym, że ci ludzie muszą jakość dojechać do pracy. Oni nierzadko połowę swojego czasu marnują na stanie w korkach – przypomniał radny.

W rozmowie został także poruszony temat zakupionych przez Gdańsk autobusów elektrycznych, które mają niewystarczający zasięg. Zdaniem „Gościa Dnia Radia Gdańsk” miasto powinno decydować się na bardziej racjonalne zakupy.

– Autobusy elektryczne często stoją, jeżdżą liniach, które są np. tylko w godzinach szczytu. Wydano blisko 70 mln zł na 18 elektrycznych autobusów, które miały być wytrzymałe i mieć zasięg po 400 kilometrów. Dzisiaj okazuje się, że one przejeżdżają po 250 kilometrów i kierowcy z obawą patrzą, czy dojadą do zajezdni. Popełniono moim zdaniem duży błąd i zdecydowano się na te autobusy z założeniem, że nie będzie ładowania na pętlach. Tak naprawdę te autobusy mają na pełnej baterii przejeżdżać trzysta kilkadziesiąt kilometrów. Tak w Gdańsku nie jest. Mamy duże przewyższenia, mamy dużo zakorkowanych dróg. Te autobusy zużywają więcej energii niż na płaskich odcinkach – podkreślał.

– Jak zsumujemy sobie koszt autobusów elektrycznych i wodorowych, to jest 250 mln złotych. Przypomnijmy sobie, jak wiele linii w Gdańsku jest niedofinansowanych. Jak brakuje nowych przejazdów. Powinniśmy decydować się na racjonalne zakupy. Miasto Gdańsk, mimo że ma analizy na stole i widzi, co zewnętrzne firmy doradzają, i tak wybiera coś zupełnie innego: coś droższego, o mniejszym zasięgu. Dlaczego tak jest? Nie mam pojęcia, ale jest to po prostu ze szkodą dla miasta i dla mieszkańców. Mam nadzieję, że miasto będzie egzekwować od producenta zdecydowanie większe kwoty, niż 40 tys. przy zakupie za 70 mln zł. Mam nadzieję, że te autobusy przetrwają zimę, bo myślę, że zaczną się problemy. Jest dużo problemów, kierowcy także chcą podwyżek. Wydaje się, że prezydent Borawski ma problem i nie potrafi temu zaradzić od kilkunastu miesięcy. Stosowano podwyżki cen biletów, obcięcia kursów linii. Mimo, że jest więcej pieniędzy na komunikację miejską, to może nawet dojść do obcięcia tych linii. To jest absurdem – ocenił Majewski.

ua

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj