Magdalena Czarzyńska-Jachim: „Miastem się nie rządzi, miasto się współtworzy”

Magdalena Czarzyńska-Jachim wygrała wybory na prezydenta Sopotu już w pierwszej turze, otrzymując 59 proc. głosów. Pokonała pięcioro kandydatów. W audycji „Gość Dnia Radia Gdańsk” Grzegorz Armatowski rozmawiał z nową prezydent o zakończonej kampanii wyborczej i o tym, jak chciałaby zmienić Sopot.

Czarzyńska-Jachim twierdziła, że jej praca na rzecz miasta zaczęła się dawno temu.

– Tak naprawdę to była praca od 2006 roku, bo wtedy po raz pierwszy przekroczyłam próg Urzędu Miasta Sopotu. To, co było istotne w ostatnich miesiącach i w tej kampanii, to zbudowanie dobrej, silnej, sprawnej drużyny Koalicji dla Sopotu, czyli zespołu ludzi, którym Sopot leży na sercu, ekspertów z bardzo różnych dziedzin. Myślę, że praca zespołowa wszystkich kandydatów, a także ludzi z zewnątrz i mieszkańców, przełożyła się na wspaniały wynik; bo trzeba powiedzieć, że jest to wynik bardzo mocny. Jeśli spojrzymy na liczbę mandatów w radzie miasta, mamy ich o jeden więcej niż w minionej kadencji; to pokazuje, że zwyciężyła drużyna – oceniała.

Prezydent Sopotu podkreślała, że wielkie znaczenie w jej zwycięstwie odegrały rozmowy z mieszkańcami. – To przede wszystkim sukces dla tych mieszkańców, którzy się zaangażowali i z którymi rozmawialiśmy, bo ostatnie miesiące to naprawdę setki, jak nie tysiące spotkań, rozmów, uwag, sugestii. Powiem szczerze, że prezentując program i pewne rozwiązania, nawet w trakcie kampanii, modyfikowaliśmy go właśnie po rozmowach z mieszkańcami czy przedsiębiorcami, tak, jak było to w kwestii opłat za parkowanie w weekendy: początkowo proponowaliśmy, żeby obowiązywało ono przez cały rok, ale po rozmowach właśnie z przedsiębiorcami i mieszkańcami stwierdziliśmy, że w weekend faktycznie jest to zachęta dla mieszkańców Gdańska, Gdyni i Sopotu, żeby przyjechać i spędzić czas w naszym mieście poza sezonem letnim, bo wtedy oczywiście parkowanie powinno być płatne przez siedem dni w tygodniu – sugerowała.

Rozmówczyni Grzegorza Armatowskiego zaznaczała, że rozmowy zawsze były dla niej ważne.

– Od wielu lat, nawet pełniąc funkcję wiceprezydentki i wcześniej, pracując w urzędzie, bardzo często spotykałam się i rozmawiałam z mieszkańcami, bo na tym to polega. Miastem się nie rządzi, miasto się współtworzy, a nie da się tego robić, siedząc za biurkiem i patrząc tylko w komputer. Nie wyobrażam sobie innego stylu zarządzania czy współtworzenia. Zresztą wcześniej tworzyłam już zespoły złożone z ekspertów i urzędników, ale też z osób spoza urzędu, jak zespół do spraw praw człowieka, gdzie mieliśmy przedstawicieli zarówno służb, jak i organizacji pozarządowych oraz mieszkańców. Razem szukaliśmy najlepszych rozwiązań dla Sopotu – wspominała.

Prezydent odniosła się też do stawianego jej w czasie kampanii zarzutu, że rzekomo nie mieszka w Sopocie.

– Jak nie ma argumentów merytorycznych, to niestety sięga się po argument nienawiści czy nawet hejtu. Pracuję w Sopocie od 2006 roku, a nawet wcześniej, bo jako dziennikarka pracowałam w tym mieście, więc znam je od podszewki. Mieszkam w nim od roku i oficjalnie, jawnie o tym mówiłam. W związku z tym myślę, że dla mieszkańców najważniejsze są kompetencje, znajomość miasta i doświadczenie. Myślę, że to, jak długo ktoś mieszka w danym mieście, nie jest żadnym kryterium do tego, żeby wybierać daną osobę na funkcję prezydenta czy nawet radnego – mówiła.

Posłuchaj całej audycji:

MarWer/raf

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj