Tylko od początku czerwca utonęły w Polsce 32 osoby. Brawura, lekceważenie żywiołu oraz przecenianie swoich możliwości, często pod wpływem alkoholu – to najczęstsze przyczyny wypadków nad wodą. – Turyści znają przyczyny, ale nie wyciągają wniosków – mówił dyrektor Morskiej Służby Poszukiwania i Ratownictwa, Sebastian Kluska, który był „Gościem Dnia Radia Gdańsk”. Rozmawiał Grzegorz Armatowski.
– Główną przyczyną wypadków nad wodą są brawura i lekceważenie siły morza, a także przecenianie swoich możliwości pod wpływem różnych czynników, np. alkoholu. Pomimo licznych, szeroko zakrojonych akcji informacyjnych, wskazujących, że to główne przyczyny utonięć, nie wyciągamy żadnych wniosków – zauważył Sebastian Kluska.
– Ludzie, wyjeżdżając nad polskie morze, zostawiają zdrowy rozsądek w domu. Niedawno w Ustce turysta porzucił wszystkie swoje rzeczy na plaży, co było sygnałem do podjęcia akcji ratowniczej. Tymczasem pan poszedł do pobliskiego baru. Udało się go odnaleźć całego, zdrowego, tyle że pod wpływem alkoholu, w pubie – przypomniał.
– Na żadnym etapie edukacji szkolnej nie mówi się o tym, jak ludzie powinni się zachowywać nad morzem. Podobnie jest w górach – tam też turyści ignorują obowiązujące zasady. Jeśli na kąpielisku strzeżonym powiewa czerwona flaga, to znaczy, że siła natury jest zbyt duża, by średnio ogarnięty pływak mógł sobie z nią poradzić. To wskazanie, by ograniczyć kąpiele i tym samym zwiększyć bezpieczeństwo. Ludzie przyjeżdżając z różnych stron Polski, ignorują to, uważają, że są świetnymi pływakami, bo na basenie potrafią przepłynąć 100 metrów. Ktoś taki myśli: czym różni się Bałtyk od zwykłego basenu? Weryfikacja z siłami natury jest zwykle na korzyść Neptuna i kończy się to tragedią – przestrzegł.
Posłuchaj:
mrud