„W piekle eboli” Tadeusza Biedzkiego, to najlepsza książka podróżnicza jaką przeczytałem w tym roku. Nieziemsko dobrze napisana historia wyprawy dziennikarza i jego żony Wandy do krajów objętych śmiercionośną zarazą. Książka przekracza wszelkie granice, tak jak podróżnicy nielegalnie przekraczali granice Gwinei, Sierra Leone i Liberii. Jest niepoprawna politycznie i na wskroś prawdziwa.
Tadeusz Biedzki ma tę przenikliwą łatwość pióra, że „W piekle eboli” czyta się jak dobrą powieść sensacyjną, obyczajową, przygodową, popularnonaukową i wszystkie te gatunki harmonijnie w niej współistnieją.
Najlepiej w opisie treści posłużyć się notatką od wydawcy: „W sparaliżowanej przez ebolę Afryce śledzi losy ludzi, uczestniczy w krwawej ofierze animistów, przedziera się przez dżunglę i lasy namorzynowe, spotyka Polaka – właściciela kopalni diamentów, zostaje przemytnikiem, słucha opowieści o zabijaniu dzieci i robieniu z ich główek lekarstw, a w głębi dżungli tubylcy opowiadają mu o czarach, duchach i zombie. W prezencie otrzymuje żonę wodza na noc, częstują go pieczenią z małpy i nietoperza. Widzi męczarnie konających, rozpacz, ale i obojętność wobec śmierci.”
Posłuchaj rozmowy z Tadeuszem Biedzkim, który napisał pierwszą na świecie podróżniczą relację z wyprawy do krajów zarazy: