Wyspy Niepoliczone Tadeusza Biedzkiego wciągnęła mnie od pierwszej strony i uważam ją za jedną z najlepszych pozycji tego gatunku jakie udało mi się przeczytać – przyznaje autor programu „Kawałek Świata i Herbata” Włodek Raszkiewicz. Napisana lekko i mądrze. Mnóstwo przygód, ale też, jakby „szyte na miarę”, opisy procesów historycznych, społecznych i przyrodniczych.
Nie ma żadnej przesady w opisie lektury zamieszczonym na okładce książki Tadeusza Biedzkiego Wyspy Niepoliczone. Dlatego nie siląc się na dodatkowe recenzje przytaczamy poniżej fragment z anonsu do książki i zapraszamy do posłuchania rozmowy z autorem.
Tadeusz Biedzki w Radio Gdańsk Fot.RG
„Dotąd nie było polskiej książki o całej Indonezji, bo to kraj wielki jak Europa i sto razy bardziej zróżnicowany. Od teraz jest ? to „Wyspy niepoliczone” Tadeusza Biedzkiego. Mamy w niej pełny obraz Indonezji, a czyta się ją jak najlepszą sensację, a nawet kryminał. Autor znany z reporterskiego stylu pokazuje m.in. Dajaków wciąż ścinających wrogom głowy i zjadających ich serca, lud Toradżów, który grzebie zmarłych wiele lat po śmierci, a do tego czasu traktuje jak żywych, sypiając z nimi i biesiadując, zaś kilka lat po pogrzebie wyjmuje z grobów i trumien, przebiera i spaceruje po wsi.
Biedzki dociera do plemion Papuasów żyjących wciąż w epoce kamienia i wyjaśnia, z jakiego powodu w najdzikszej dżungli świata wciąż trwają walki plemienne, a kanibalizm ma się dobrze oraz czemu Papuasi utraciliby sens życia, gdyby przestali zjadać ciała swych zmarłych bliskich oraz zabitych wrogów. Opisuje jedyną w świecie wielkanocną procesję morską, niewiarygodnie barwną i radosną, oraz jedyną na świecie wieś, której mieszkańcy polują na wieloryby, skacząc na nie z harpunami, a dzięki temu, że uczestniczy w takim połowie, przedstawia go ze szczegółami.
Biedzki opisuje wyspy wielkie, jak Borneo, Sumatra, Jawa czy Nowa Gwinea, i maleńkie, których nazw nikt nie zna. Pije kawę po sto dolarów za filiżankę, walczy na dzidy z wodzem Dajaków, ucieka przed smokiem z Komodo, ratuje chorą żonę, pływa po rzekach i morzach oblewających 16 tysięcy indonezyjskich wysp, dusi się oparami siarki w kraterze wulkanu, z którego górnicy wynoszą na plecach prawie stuprocentową siarkę, dociera wkrótce po erupcji i krótko przed następną na wulkan Krakatau, gdzie zapada się w gorącym żużlu ? i o tym wszystkim też pisze. A także o Indonezji nowoczesnej, która jest w światowej czołówce użytkowników telefonów komórkowych i Internetu. Soczysta, barwna, świetna książka uzupełniona o dwieście fantastycznych fotografii”