Rząd przelicytował wszystkich. 2 tysiące złotych płacy minimalnej. „Złe skutki najbardziej odczuje mały biznes”

– Negatywne konsekwencje odczuje mały biznes, który w Polsce dominuje – tak plany rządu o podniesieniu płacy minimalnej do 2 tys. zł brutto skomentowała w audycji Ludzie i Pieniądze prof. Anna Zielińska-Głębocka z UG. Zaproponowane przez rząd kwoty to więcej niż oczekiwały związki zawodowe, które chciały płacy na poziomie 1970 złotych. Obecnie minimalne wynagrodzenie to 1850 złotych brutto. Związkowcy chcą, by docelowo płaca minimalna była połową średniego wynagrodzenia. Jednak nawet oni zakładali wolniejsze dochodzenie do tego celu. Co to oznacza dla polskiej gospodarki? Dyskutowali o tym goście audycji Ludzie i Pieniądze.

ZŁE KONSEKWENCJE DLA MAŁEGO BIZNESU

Prof. Anna Zielińska-Głębocka z Wydziału Ekonomicznego Uniwersytetu Gdańskiego podkreśliła, że przy podnoszeniu płac, trzeba brać pod uwagę to, co dzieje się na rynku pracy. – Ważna jest dynamika płac. Po drugie, ważne jest to, co dzieje się na rynku pracy. Zmierzamy w stronę rynku pracownika. Naturalną konsekwencją będzie podnoszenie płac. Jestem za tym, by to było bardziej rynkowe. To, co ogłosił rząd, jest bardzo populistyczne. Przekracza oczekiwania przyjęte w dialogu społecznym. Ten rząd przestrzela w wielu obszarach. Takie zmiany mogą powodować złe konsekwencje dla małego biznesu, który w Polsce dominuje. To nie banki i duże korporacje płacą minimalne wynagrodzenie, tylko właśnie małe przedsiębiorstwa – tłumaczyła profesor UG.

DLA MAŁYCH FIRM TO DODATKOWY SCHODEK

Robert Kowalczyk, który jest przedstawicielem strefy startupowej, dodał, że podniesienie płacy minimalnej paradoksalnie oznacza dodanie kolejnego schodka. – W małych firmach rozwijamy się bez zasilania finansowego z zewnątrz. Dla nas ta decyzja to nie lada wyzwanie. To dodawanie kolejnego schodka. Duży problem będzie także w większych firmach, które działają na małych marżach – tłumaczył gość audycji Ludzie i Pieniądze.

ZBYT DUŻE OBCIĄŻENIE DLA FIRMY

Dwa tysiące złotych brutto tak naprawdę oznaczają koszty pracy w wysokości 2400 złotych. Jest to tzw. kwota brutto brutto. Zdaniem Rafała Dadeja to spore obciążenie dla pracodawcy. – Cały czas mówimy o dwóch tysiącach, ale musimy jasno powiedzieć, że dla pracodawcy to 2400 złotych. W branży informatycznej pewnie nawet nikt nie wie, co to płaca minimalna, ale są na przykład firmy ochroniarskie, gdzie takie obciążanie jest bardzo duże. Jest też cały obszar Polski wschodniej, gdzie różnica w zarobkach jest ogromna. Nawet w branżach takich jak informatyczne, zarobki są diametralnie niższe. Trwa kampania przeciwko umowom śmieciowym. Tylko jak nakłonić kogoś do uczciwego prowadzenia firmy, kiedy dostaje informację o podwyżce kosztów do 2400 złotych? – zastanawiał się gość Radia Gdańsk.

Audycję Ludzie i Pieniądze prowadził Artur Kiełbasiński. Jego gośćmi byli prof. Anna Zielińska Głębocka z Wydziału Ekonomicznego Uniwersytetu Gdańskiego, Rafał Dadej z Fundacji Trzeba Marzyć oraz Robert Kowalczyk z firmy Kreatywni w Biznesie.

Posłuchaj audycji:

Anna Michałowska
Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj