Pracodawcy RP, Konfederacja „Lewiatan” i Business Centre Club są przeciw rządowej propozycji płacy minimalnej na poziomie dwóch tysięcy złotych. Argumentują, że oznacza to wzrost kosztów, zatrudnianie na czarno i redukcję zatrudnienia. – Złe skutki na pewno dotkną produkcji, przetwórstwa, logistyki – skomentował w audycji Ludzie i Pieniądze Cezary Maciołek z firmy Grupy Progres.
Obecnie minimalne wynagrodzenie wynosi 1850 złotych brutto. Zaproponowana przez rząd stawka ma wejść w życie w 2017 roku. Jakie mogą być skutki tej decyzji dla polskiej gospodarki – rozmawiali o tym goście audycji Ludzie i Pieniądze w Radiu Gdańsk.
CIESZĄ SIĘ RZĄD I PRACOWNICY, MARTWIĄ PRACODAWCY
Propozycja cieszy pracowników, ale jest powodem zmartwień pracodawców. Zdaniem Rolanda Budnika, dyrektora Powiatowego Urzędu Pracy w Gdańsku, rząd zdjął z siebie odpowiedzialność, bo to pracodawcy poniosą pełne koszty tej decyzji. – Martwić mogą się pracodawcy, bo to oni będą musieli za to zapłacić. Nie każdego przedsiębiorcę na to stać, szczególnie na terenach, gdzie jest wysokie bezrobocie. Tam może wywołać to kłopoty. W dużych miastach raczej problemu nie będzie – zauważył.
JAK UTRZYMAĆ NOS NAD WODĄ?
Krzysztof Iwański, dyrektor Personalny FLEX, zwrócił uwagę, że problemy mogą mieć firmy prowadzące działalność w obcej walucie. – Dla pracodawców, którzy mają budżety w dolarach lub w euro, ta zmiana nie ma znaczenia, bo dzisiaj mamy niski kurs złotego. Jeśli jednak złotówka się umocni, wtedy taka firma będzie miała poważne wyzwanie, żeby zachować dochodowość, spełnić oczekiwania właścicieli i pracowników. Może być problem, żeby utrzymać nos nad wodą – mówił gość Radia Gdańsk.
NIE KAŻDA FIRMA UDŹWIGNIE TAKIE KOSZTY
– Nie jestem ekonomistką, ale wydaje mi się, że nie każda firma udźwignie takie koszty pracy. Pytanie, czy nie będzie dla niej zagrożenia na rynku? – zastanawiała się Jadwiga Piechowiak, dyrektor Zespołu Szkół Łączności im. Obrońców Poczty Polskiej w Gdańsku.
MANIFEST RZĄDU
Z kolei Cezary Maciołek, wiceprezes Grupy Progres, podkreślił, że Polska nie jest jednorodnym krajem. Wzrost płacy minimalnej powinien być zróżnicowany pod kątem regionu. – Reperkusje będą zauważalne. Ta presja 2 tysięcy złotych to tak naprawdę 2 tysiące czterysta złotych kosztów pracy. Małe firmy ze Wschodu przestaną być konkurencyjne. Jest duża presja, by produkować taniej i szybciej, a koszty pracy rosną. Rynek zacznie się konsolidować. Część firm nie wytrzyma. Z jednej strony sprawne organizacje zakończą byt, z drugiej wejdą w szarą strefę. Są branże, które kompletnie tego nie odczują. Złe skutki dotkną produkcji, przetwórstwa, logistyki. Tam się konkuruje benefitami pozapłacowymi. Sztywne regulowanie płacy minimalnej to tylko manifest rządu – dodał gość Iwony Wysockiej.
Audycję Ludzie i Pieniądze prowadziła Iwona Wysocka. Jej gośćmi byli Jadwiga Piechowiak, dyrektor Zespołu Szkół Łączności im. Obrońców Poczty Polskiej w Gdańsku, Roland Budnik, dyrektor Powiatowego Urzędu Pracy w Gdańsku, Krzysztof Iwański, dyrektor personalny FLEX oraz Cezary Maciołek, wiceprezes Grupy Progres.
Posłuchaj audycji: