– Chciałbym, żebyśmy zaczęli spłacać długi, czyli żebyśmy nie mieli deficytu, a w szczególności żebyśmy nie powiększali naszego zadłużenia wobec zagranicy – ocenił we wtorek wicepremier, minister rozwoju i finansów Mateusz Morawiecki. – Przede wszystkim muszę powiedzieć, że zadłużenie państwa przekroczyło bilion złotych już w roku 2014 za naszych poprzedników, tylko że dokonali sztucznego zabiegu – sztucznego, a zarazem faktycznego (…) – mianowicie zabranie połowy środków z OFE było zabiegiem sztucznym, w tym sensie, że to były pieniądze, które nagle spadły z nieba naszym poprzednikom i one zmniejszyły dług państwa o 160 mld zł – powiedział Morawiecki w rozmowie w radiu Wnet.
Dodał również, że Japończycy mają pięć razy większy dług. – My mamy 50 proc. do PKB, oni 250 proc. do PKB. Ja bym wolał mieć te 250 proc. japońskie, niż nasze 50 proc., a to dlatego, że te 250 proc. jest zasadniczo w rękach Japończyków. Nasze 50 proc. do PKB, czyli mniej więcej ten bilion złotych jest w znacznej części w rękach niepolskich, w rękach zagranicznych – powiedział wicepremier.
BYŁOBY WSPANIALE, ALE…
– Po pierwsze, faktycznie Japończycy maja blisko 97 procent długu publicznego swojego własnego państwa. To jest sytuacja niespotykana – mówił Andrzej Chmielecki, prezes spółki Virtus. – Rozumiem marzenie wicepremiera Morawieckiego, że fajnie by było gdybyśmy się zadłużali u siebie. – Ale to by też musiało oznaczać, że muszą być środki do tego, żeby się zadłużać. Czyli przedsiębiorcy musieliby przesunąć popyt na przyszłe inwestycje, na angażowanie się w państwowe papiery wartościowe. Popyt wewnętrzny by na pewno zmalał, koniunktura gospodarcza byłaby znacznie niższa niż jest. Fajnie by było gdyby to się udało, ale to jest zupełnie nierealne – uważa Chmielecki.
MĄDRE ZADŁUŻENIE
– Czy nas Polaków stać na to, żeby finansować w tak dużych kwotach nasze państwo? – pytał Sławomir Halbryt, prezes firmy Sescom i Regionalnej Izby Pomorza. – Kwoty z OFE to było raptem 15 całego zadłużenia. To chwilowo mogło wpłynąć na poprawę, ale z pewnością nie miało większego znaczenia w dłuższej perspektywie. Ale ja bym spojrzał na to z perspektywy przedsiębiorcy i zastanowił się nad tym, czy ten dług rzeczywiście dla nas jest duży czy nie. Zadałbym pytanie o naszą zdolność kredytową jako państwa. Czy nas stać na tak duże kredyty i kto powinien ich nam udzielać. Ja bym się nie bał zadłużenia. Bo mądrze pozyskiwane pieniądze w takim zadłużeniu maja służyć rozwojowi.
PARADOKS
Z przedmówcami zgodził się także Roman Szczepan Kniter, prezes Trefla i zwycięzca Top Menedżer Dziennika Bałtyckiego. – Zwracam tylko uwagę na to, że jak mówimy o ministrze rozwoju i wicepremierze jednocześnie. Z jednej strony mówi, że chciałby, aby nie było długu, a z drugiej strony rząd te długi zwiększa. To jest paradoks i warto na to zwracać uwagę. Z mojego punktu widzenia minister rozwoju powinien się zastanawiać, w jaki sposób to, co deklaruje, wypełniać treścią.
PAP/mar