Wczesne posyłanie dzieci do szkoły źle wpływa na ich rozwój w późniejszych latach. Tak wskazują wyniki badań, które przeprowadzili uczeni z Uniwersytetu Stanforda.
Naukowcy stwierdzili, że duńscy kilkulatkowie, którzy poszli do szkoły o rok później, wykazują znacznie wyższy poziom samokontroli. Wyniki badań komentowali eksperci audycji Ludzie i Pieniądze. Program poprowadziła Iwona Wysocka. Jej gośćmi byli: Aleksandra Harasiuk – Pomorski Broker Eksportowy, Maciej Goniszewski – uniwersyteckie radio MORS, Uniwersytet Gdański oraz Artur Kiełbasiński – Radio Gdańsk.
W badaniach wykazano, że dzieci posyłane do szkoły w wieku 5 lub 6 lat są mniej uważne, nadpobudliwe i często osiągają gorsze wyniki w nauce. Według naukowców to zjawisko najłatwiej zobaczyć w późniejszych etapach edukacji osób, które zaczęły uczyć się wcześniej.
– Jako mama 11-latka, który poszedł szybciej do szkoły, jestem bardzo zadowolona. Myślę, że to kwestia różnic w programach edukacji Danii i Polski – oceniała Aleksandra Harasiuk.
Badacze twierdzą, że opóźnienie o rok pójścia dziecka do przedszkola oraz – co za tym idzie – szkoły – redukuje poziom nieuwagi oraz nadpobudliwości o 73 proc. Wykazano to na przykładzie dzieci w wieku 11 lat.
– Jeśli byśmy robili różne badania w różnych państwach, to otrzymalibyśmy bardzo zróżnicowane wyniki. Powinniśmy pamiętać, żeby nie uogólniać. Głęboko wierzę w mądrość rodziców, którzy sami wiedzą, co jest najlepsze dla ich dzieci – komentował Artur Kiełbasiński.
Podobne zdanie wyraził Maciej Goniszewski. – To podstawa funkcjonowania społeczeństwa – jak najwięcej wolności dla obywateli wolnego państwa. To rodzic najwięcej czasu przebywa z dzieckiem i najlepiej to dziecko zna – mówił.