Rzeczpospolita opublikowała dane dotyczące pięciuset firm w Polsce, to tak zwana Lista 500 „Rzepy”. Na górze rankingu są Orlen, Jeronimo Martins, PGNiG, PZU, Grupa Lotos na piątym miejscu awansowała z siódmego. Ale firmy z branży morskiej są bardzo nisko. 197 miejsce zajęła grupa kapitałowa Remontowa Holding, dalej prawie w połowie zestawienia 245 miejsce i Polska Żegluga Morska. Czy tak niskie miejsca to specyfika branży? Gośćmi audycji Ludzie i Pieniądze byli:
– Myślę, że specyfika branży jest tu ważna. To co innego niż prosty handel, który dużym obrocie dużą ilością towarów, jak na przykład paliwa czy tego typu rozwiązania. W branży stoczniowej wymagane jest wytworzenie wyrobu, a to wymaga nakładu, materiałów, ludzi i tak dalej. W związku z tym to nie jest też zwrot, budowa statku trwa przynajmniej dwa lata. W związku z czym obrót kapitałowy jest dużo dłuższy – mówił Jerzy Czuczman, prezes Forum Okrętowego.
– Ranking jest oparty o przychody tych firm. Myślę, że gdyby wziąć pod uwagę zyski, możliwe, że na przykład porty znalazłyby się w pierwszej setce czy dwusetce tych firm. Jest wiele firm, które w pewien sposób zazębiają się z gospodarką morską, z obrotem portowym. Ale jednak olbrzymia część działalności tych firm skupiona jest na spedycji, transporcie drogowym i kolejowym – zauważył Mateusz Kowalewski z portalu gospodarkamorska.pl.
– Jako przedstawiciel stoczni mogę powiedzieć, że kontrakty, które są w tej chwili zawierane, muszą mieć odpowiednie zabezpieczenie i stocznie, które operują na rynku, borykają się z uzyskaniem zabezpieczenia na bardzo intratne duże kontrakty, które są jednak realizowane głównie na Dalekim Wschodzie. Tutaj ważna jest specyfika rynku, w stoczniach europejskich budowane są głównie jednostki techniczne i specjalistyczne, a statki niosące masę – tankowce, gazowce, kontenerowce budowane są w stoczniach Dalekiego Wschodu – dodał Mirosław Roliński, Project Manager w stoczni Crist.
Fot. Agencja KFP/Wojciech Strozyk