Przedwczoraj Rada Ministrów przyjęła projekt trzech ustaw przedłożonych przez ministra rolnictwa i rozwoju wsi. Projekt tworzy zachęty podatkowe dla producentów rolnych uzyskujących dodatkowe przychody z przetwarzania produktów rolnych domowym sposobem. Możliwa będzie sprzedaż żywności wytwarzanej w ramach rolniczego handlu detalicznego do zakładów prowadzących handel detaliczny, w tym do sklepów, restauracji czy stołówek. To oznacza mocne skrócenie drogi do restauracji, bo do tej pory ustawa, która weszła w 2017 roku, nie pozwalała na bezpośrednią sprzedaż do lokali. Gośćmi audycji Ludzie i Pieniądze byli Piotr Górski – Gdańskie Młyny i Jerzy Irzabek – Rol-Ryż.
– Myślę, że to wyjście naprzeciwko wieloletnim postulatom przede wszystkim rolniczych związków zawodowych. Narzekały na to, że marże między producentem rolnym a ostatecznym konsumentem przede wszystkim zjadają wielkie sklepy, wielkie firmy pośredniczące w handlu – mówił Piotr Górski. – Natomiast tutaj zrobiony jest pewien wyłom w celu umożliwienia rolnikom bezpośredniej sprzedaży. Jaki to przyniesie skutek? Tego nie wiem – dodał.
Goście rozmawiali też o tym, kto powinien kontrolować jakość produktów serwowanych w restauracjach. – Rolnictwo eko czy bio jest rolnictwem certyfikowanym. I tutaj rola sprawdzenia, czy rzeczywiście dany produkt jest produkowany w oparciu o zasady eko, spoczywa na organach państwa – uważa Górski.
– Instytucje wydające certyfikaty gwarantują, że ten producent dostarcza zdrową żywność i rzeczywiście taką, jaką deklaruje na swoim opakowaniu – uważa Jerzy Irzabek. – Teraz mówimy o możliwościach, jakie stwarzają zmiany w ustawach. Większość tych restauracji, konsumentów jest w dużym mieście. Producenci są trochę oddaleni od restauracji. Pozostaje pytanie o system logistyczny transportu świeżych warzyw i owoców. Dzisiaj na przykład rolnicy nie są przygotowani do wiezienia paru kilogramów. Muszą mieć mieć centra, w których będą to składować, przechowywać, żeby gwarantować tę jakość – podkreślał.