Dziś na głowę Polaka rocznie przypada aż 11 litrów wypitego czystego alkoholu. W najbliższej okolicy prędzej trafimy do sklepu z alkoholem niż na siłownię. Jeden punkt sprzedaży przypada średnio na 275 mieszkańców. W Norwegii na 18 tys. osób. Jeszcze 19 lat temu piliśmy 8 litrów rocznie. Według WHO Polska stacza się na dno. Nie sączymy trunków, nie wznosimy toastów, tylko pijemy na umór. Jakie to ma skutki dla gospodarki?
– Wydaje mi się, że teraz jest inna kultura picia. Nie zauważamy tego zjawiska na ulicy, nie ma budek z piwem, picia w zaułkach, ludzie częściej piją w lokalach. I to jest pozytywne. Ale aby się usprawiedliwić, można powiedzieć, że dużo alkoholu spożywają turyści odwiedzający nasz kraj – mają więcej czasu na biesiadowanie i to wpływa na statystyki – mówił Jan Zarębski.
– Obniża się też wiek, w którym ludzie sięgają po alkohol po raz pierwszy. I na tym bym się skupiła, bo to nasza odpowiedzialność za pokolenia, które będą budowały przyszłą gospodarkę. Dobrze by było, gdyby znali inne aktywności, sposoby radzenia sobie ze stresem i spędzania wolnego czasu niż alkohol – dodała Małgorzata Gwozdz.
Gośćmi audycji Ludzie i Pieniądze byli: Małgorzata Gwozdz, dyrektor Personalny Olivia Business Centre i Jan Zarębski, prezes NATA, Gdański Klub Biznesu.