Jeśli unijne lub krajowe przepisy albo układ zbiorowy zobowiązują pracodawcę do zapewnienia pracownikom szkoleń, to mają być one nieodpłatne. Powinny być też wliczane do czasu pracy i odbywać się – jeśli to możliwe – w godzinach pracy. Tak wynika z dyrektywy w sprawie przejrzystych i przewidywalnych warunków pracy, która czeka na formalne przyjęcie przez Parlament Europejski i Radę UE. Państwa członkowskie będą miały trzy lata na dostosowanie się do zmian. Jak to obecnie wygląda na polskim rynku pracy? O tym rozmawiali goście Iwony Wysockiej. W audycji Ludzie i Pieniądze dyskutowali: Joanna Staniszewska, prezes Youll.pl i Marek Lewandowski, rzecznik Solidarności.
– W zależności od tego, jak bardzo zależy nam na pracownikach i ich kompetencjach, tak w nich inwestujemy. A ponieważ od dłuższego czasu mamy rynek pracownika, czego sama doświadczam, poszukując permanentnie pracowników wysoko kwalifikowanych do pracy, to, co zamierza stać się niebawem, prawem już praktykujemy. Natomiast pamiętajmy o tym, że to jest dość indywidualna sprawa – komentowała Joanna Staniszewska.
– Występują bardzo duże różnice pomiędzy poszczególnymi krajami na terenie Unii Europejskiej, nawet w ramach jednej firmy, która na terenie kilku krajów ma swoje oddziały. W jednych różne szkolenia i uprawnienia są finansowane, w innych nie. Unifikowanie przepisów, które w ramach takiego globalnego podejścia, czyli swobody działalności gospodarczej, swobody przepływu kapitału, a także dążenia do jednolitego rynku pracy, to jest oczywiste rozwiązanie. Poza tym pracodawcy muszą też mieć w miarę jasne zasady, co należy finansować, a co nie. Ponieważ możemy dojść do sytuacji, gdzie urzędnicy wymyślą bardzo dużo różnych przepisów, które niekoniecznie są potrzebne pracodawcom. Determinantą powinno być to, czy to jest niezbędne do wykonywania danej pracy, czy też nie – mówił rzecznik Solidarności.