Upada Piotr i Paweł, kolejna polska sieć delikatesów. Przedsiębiorcy źle zdefiniowali rynek?

Koniec marki Piotr i Paweł. To była ostatnia sieć polskich delikatesów. Wcześniej taki los spotkał Almę i Bomi. Nowy właściciel pochodzi z RPA. „Najprawdopodobniej wszystkie sklepy sieci Piotr i Paweł zostaną przekształcone w Eurospar lub Spar” – zapowiedział Rob Philipson, odpowiedzialny za polski rynek z ramienia Spar Group Ltd. Dlaczego polskie sieci nie mają szczęścia i nie potrafią się rozwijać? Co stoi na przeszkodzie?

Gośćmi Iwony Wysockiej w audycji Ludzie i Pieniądze byli: Grzegorz Pellowski – trójmiejski piekarz i mistrz cukiernictwa oraz Artur Kiełbasiński z Radia Gdańsk.

– Mi zupełnie nie jest żal – mówił Artur Kiełbasiński. – Z racji mojego miejsca zamieszkania, przez jakiś czas byłem skazany na Piotra i Pawła. Niestety, wybór towarów, asortyment jest tak słaby, że trudno robić zakupy. Ale nie będę się skupiał na krytykowaniu. Ja myślę, że polscy przedsiębiorcy, którzy próbowali robić delikatesy, źle zdefiniowali rynek. Jeżeli 15-20 lat temu wydawało się, że rynek takiej lepszej spożywki będzie dobrze funkcjonował, to potem przyszedł rok 2008-2009 na świecie, w Polsce pewne spowolnienie gospodarcze było w roku 2011-2012 i wtedy okazało się, że Polacy bardzo trzymają się za kieszeń robiąc codzienne zakupy – dziennikarz Radia Gdańsk.

– Ja się z panem Arturem zupełnie nie zgadzam. Pana powiedział jako konsument, pana nie interesuje gdzie pan kupuje i kto na tym zarabia. Mnie to bardzo boli, że ginie taka nasza sieć rodzima, polska. Fajnie się zaczęło, czytałem historię tej firmy. Stoją za nią dwaj bracia i ich mama. Polska została przez te ostatnie 30 lat rzucona na głęboką wodę i przeżyje ten, kto dopłynie do brzegu. Kto nie da rady, ten się utopi. I nasz Piotr i Paweł się topi – komentował Grzegorz Pellowski. 

 

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj