Za dostarczenie historii spłaty czy potwierdzenie spłaty kredytu, bankowcy żądają nawet kilkuset złotych. Czasem koszty sięgają nawet tysiąca złotych. Rzecznik Finansowy zawiadomił prezesa UOKIK o takiej praktyce stosowanej przez dwa podmioty. Zaapelował do osób, które zostały obciążone takimi opłatami o składanie reklamacji do banków. Jeśli nie zostaną one uznane, można złożyć wniosek o interwencję Rzecznika Finansowego. Dlaczego banki mają taką dowolność w ustalaniu opłat i co można z tym zrobić?
Gośćmi Iwony Wysockiej w audycji Ludzie i pieniądze byli: Przemysław Sztandera, prezes Pomorskiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej i Artur Kiełbasiński, dziennikarz Radia Gdańsk.
– Sytuacja jest dość skomplikowana. Z jednej strony są niskie stopy procentowe, z drugiej – kredytobiorcy chcą mieć jak najniższe marże. Do tego banki muszą inwestować w systemy informatyczne i bezpieczeństwo. My musimy się długoterminowo zastanowić, z jakich usług i produktów bankowych będziemy korzystać. Musimy podejmować decyzje świadomie, nie patrząc tylko na marżę kredytu – mówił Przemysław Sztandera.
– Polacy za szybko podejmują decyzję, gdzie wezmą kredyt, gdzie założą konto i potem jest zdziwienie. Bardzo często patrzymy powierzchownie. Trzeba wszystko dokładnie przeczytać, zapytać o dodatkowe koszty. Można zmieniać lub zaostrzać reguły, jeśli chodzi o informowanie o opłatach. Klient natomiast musi wiedzieć, o co pytać, musi być zainteresowany i nie podejmować decyzji na szybko – dodał Artur Kiełbasiński.