Jak wygląda sytuacja epidemiczna i rynkowa w branży transportowej? W jaką stronę zmierza transport wodny? M.in. o tym w audycji „Ludzie i pieniądze” Artur Kiełbasiński rozmawiał z prezesem Polskiej Izby Spedycji i Logistyki Markiem Tarczyńskim i publicystą Władysławem Jaszowskim.
– Branża transportu, spedycji i logistyki pracuje nieprzerwanie od początku epidemii. Nie mamy żadnych sygnałów o jakichś poważnych problemach wyłączenia terminali przeładunkowych, dużych magazynów. Jeśli coś się dzieje, to są to tylko jednostkowe przypadki. Na szczęście transportu sytuacja górnictwa nie dotknęła. Firmy podjęły, zgodnie ze wskazaniami i rekomendacjami, różnego rodzaju działania o charakterze prewencyjnym i to przyniosło pozytywny skutek – powiedział Marek Tarczyński.
– Sytuacja rynkowa jest bardzo zróżnicowana. Od dużych wzrostów, które odnotowały firmy kurierskie dzięki e-commerce, po kompletną zapaść, którą przeżywa ze względu na lockdown lotnictwo. W transporcie samochodowym spadki w kraju są rzędu 20 proc., natomiast w ruchu międzynarodowym – rzędu 30 proc. Niestety nie odnotowujemy wyraźnych symptomów poprawy – dodał szef Polskiej Izby Spedycji i Logistyki.
O tym, czy żegluga będzie zmierzała w stronę coraz większych kontenerowców, wypowiadał się na antenie Władysław Jaszowski. – Wydaje mi się, że granica 24 tysięcy ton jest trudna do przekroczenia. Rzecz wynika z ułożenia trzech parametrów statku: długości, szerokości i zanurzenia. Od dobrych trzech lat, kiedy zaczęły pojawiać się statki kontenerowe powyżej 20 tysięcy TEU, zmieniał się w zasadzie jeden, częściowo dwa parametry. Długość pozostawała ta sama – około 400 metrów. Myślę, że nie ma w tej chwili warunków ekonomicznych – mam na myśli ciągi ładunkowe – w których trzeba by planować znacząco większe statki kontenerowe. Przez pewien czas, co najmniej przez kilka lat, będzie to wielkość graniczna – ocenił publicysta.