Czy farmy wiatrowe to szansa na rozwój dla polskich stoczni? „Zaangażowanych będzie wiele firm z różnych gałęzi przemysłu”

Polska szykuje się do ogromnych projektów związanych z farmami wiatrowymi na Morzu Bałtyckim. Projekty będą realizowały największe firmy na rynku energetycznym. Czy dla rodzimych stoczni jest to możliwość i kierunek rozwojowy na najbliższe lata? 

O to pytaliśmy pierwszego gościa audycji Ludzie i Pieniądze, którym był Mirosław Roliński ze stoczni Crist.

– Jest to szansa dla przemysłu stoczniowego, ale wszystko zależy od tego, jak potoczą się losy morskiej energetyki wiatrowej – tłumaczył Mirosław Roliński. – Na dzisiaj nie mamy konkretnych zapytań, nie mamy konkretnych planów – mówił.

– Liczymy na to, że rozwój morskiej energetyki wiatrowej pobudzi zarówno pewną grupę firm budujących jak i współpracujących. Farma wiatrowa to nie jest tylko kawałek fundamentu i wiatrak. To są trafostacje, okablowanie, cała automatyka. Wiele firm z różnych gałęzi przemysłu będzie zaangażowanych. W tej chwili jest to bardzo rozdrobnione. Wiele firm już uczestniczy w budowie, produkcji, serwisowaniu farm wiatrowych. Natomiast nie ma dzisiaj takiego kompleksowego operatora – dodawał gość audycji Ludzie i Pieniądze.

W drugiej części programu Artur Kiełbasiński połączył się z Mateuszem Kowalewskim z portalu gospodarkamorska.pl. Swojego drugiego gościa pytał o stan gospodarki morskiej po pandemii.

– Cała branża zaczyna odczuwać długofalowe skutki tych wydarzeń z pierwszych miesięcy roku. Wcześniejsze zjawiska były dosyć gwałtowne. W tej chwili zaczynamy odczuwać realne skutki zamkniętej gospodarki – opowiadał dziennikarz.

Mateusz Kowalewski odniósł się bezpośrednio do sytuacji w naszym kraju. – Moje realne spostrzeżenia z polskich portów nie są złe. Zarówno przeładunki kontenerów, jak i przeładunki masowe w polskich portach. Ma to związek z dużym eksportem wzdłuż Polski – komentował.

 

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj