Produkt krajowy brutto w II kwartale roku spadł o 8,2 proc. rok do roku w porównaniu ze wzrostem o 2,0 proc. rdr w I kwartale – podał Główny Urząd Statystyczny. Co oznaczają te dane? Jakie będą skutki dla „zwykłego Kowalskiego”? Między innymi o tym Iwona Wysocka rozmawiała w audycji Ludzie i Pieniądze z Markiem Lewandowskim, rzecznikiem „Solidarności”, i Stanisławem Szultką, ekonomistą z Uniwersytetu Gdańskiego.
– Jest dużo lepiej niż można było się spodziewać. Ten wskaźnik spadku i wzrostu jest trochę w kształcie litery „V”. Przy tego typu kryzysach jest to czymś naturalnym. Co do spadku konsumpcji, pamiętajmy, że równolegle wzrosły oszczędności. To nie jest zła wiadomość, bo oznacza wyczekiwanie i przy odbiciu może stanowić kolejny impuls wzrostu – ocenił Marek Lewandowski.
– Spadek widzimy i oczekiwaliśmy go od jakiegoś czasu. Na dzisiaj istotne jest pytanie o to, jak szybko będziemy w stanie się odbić? I tu dwa elementy będą kluczowe. Po pierwsze, czy będą jakieś kolejne ostre restrykcje? Myślę, że nie, one są bardzo mało prawdopodobne, bo wszystkie kraje widzą, jakie koszty ekonomiczne taki twardy lockdown przyniósł. Drugi istotny element to optymizm konsumentów. Ten spadek konsumpcji był naturalny, bo niektóre usługi i sklepy były zamknięte. Ale przyczyną spadku popytu może też być utrata optymizmu co do przyszłości, co do własnych dochodów. W konsekwencji może nastąpić ograniczenie konsumpcji. I to będzie miało wpływ na tempo wychodzenia z kryzysu – zauważył Stanisław Szultka.