Jak reagować, kiedy widzimy, że ktoś nie ma maseczki w sklepie? Czy można takiej osoby nie obsługiwać? Czy należy wzywać policję? O tym w audycji „Ludzie i Pieniądze” Iwona Wysocka rozmawiała z rzecznikiem „Solidarności” Markiem Lewandowskim oraz trójmiejskim piekarzem Grzegorzem Pellowskim.
– Jak pokazują sondaże, nosimy maseczki przede wszystkim po to, żeby nie dostać mandatu. A więc okazuje się, że nie do końca rozumiemy, po co mamy to robić. Gdzieś na linii Ministerstwa Zdrowia i szerzej mediów nie wytłumaczono nam w sposób rzetelny, że te maseczki rzeczywiście pomagają. Dostajemy wciąż sprzeczne sygnały. Przypomnę sławną konferencję ministra Szumowskiego, gdy mówił, że te maseczki nie są do niczego potrzebne i nic nie dają, a potem mówił, że są potrzebne i dają. I tak naprawdę my wszyscy jesteśmy w tym trochę zakręceni. Mnie podoba się to, co robią w Stanach Zjednoczonych, gdzie bardzo rzetelnie tłumaczą, dlaczego wprowadzają takie, a nie inne zarządzenia, a u nas wszystko odbywa się w atmosferze szybkich, krótkich konferencji prasowych – powiedział Marek Lewandowski.
– Opowiem, co wydarzyło się wczoraj. Jechałem autostradą, zatrzymałem się na stacji, zatrzymał się również autobus z dziećmi. Dzieci chciały coś zjeść, ale nie miały maseczek. Było ich około 30. Wyproszono je. Ale znaleziono pięć maseczek, więc raz piątka dzieci wchodziła i kupowała, co chciała, a potem dawano te maseczki następnym. Czy o to w tym wszystkim chodzi? Takich sytuacji, gdy ktoś stara się ominąć przepisy, jest bardzo dużo. Żeby wszyscy zrozumieli, po co te maseczki są, potrzebna jest edukacja – skomentował Grzegorz Pellowski.
– Ważne jest, żeby mówiono, co ta maseczka robi. Ona jest skuteczna tylko w jednym przypadku. Gdy ktoś kaszle i rozsiewa wirusa, zasięg tej chmury zakażającej jest nawet trzykrotnie mniejszy. Ktoś, kto nie kaszle i nie prycha, nie jest w stanie nikogo zarazić z 1,5-2 metrów. Wtedy ta maseczka nie jest do końca potrzebna. Ważny jest też zdrowy rozsądek ludzi, którzy są w grupie ryzyka. Żeby oni przede wszystkim dbali o swoje zdrowie i zwracali uwagę innym, co nie mają maseczek, że to stanowi dla nich zagrożenie – zauważył Marek Lewandowski.
– Karać czy nie karać? Jeśli włączymy policję w te maseczki, to jej jest za mało, żeby reagować. Tego naprawdę jest dużo. Taka sytuacja spotkała nas pierwszy raz. Każdy się miota. I urzędy, i sanepidy, i ministerstwa. Wypowiadają się autorytety: jedni mówią, że maseczki chronią, drudzy, że nie chronią. Oni powinni to najpierw uzgodnić między sobą i wysyłać jeden przekaz, to by bardzo ułatwiło – dodał Grzegorz Pellowski.