Minister rozwoju, pracy i technologii Jarosław Gowin ogłosił, że rozpoczynają się prace nad nową polityką przemysłową Polski. Inicjatywa ta była tematem rozmowy, którą Iwona Wysocka przeprowadziła w audycji „Ludzie i pieniądze” z Adamem Protasiukiem, wiceprezesem Regionalnej Izby Gospodarczej Pomorza, oraz Dariuszem Wieczorkiem, ekonomistą z Uniwersytetu Gdańskiego i prezesem HCS Polska.
– Szkoda, że tak późno, bo tak naprawdę wszystkie obszary, które chcemy w tej chwili uaktywniać i naprawiać, są znane już od wielu lat. Wystarczy spojrzeć, jak w ciągu ostatnich dziesięciu lat ukształtowała się gospodarka niemiecka. To jest dla nas przykład do naśladowania. Ten ruch, który dzisiaj minister Gowin proponuje, to jest ruch w tę stronę. Hasło, które przyświeca temu programowi, czyli „3 razy PL”, sprowadza się do tego, że to mają być: polski przemysł, polskie technologie i polskie produkty. Kierunek idei jest jak najbardziej wskazany. Pytanie: czy jesteśmy w stanie tak szybko nadgonić te zaległości, które mamy z ostatnich lat? Bo ten proces takiego przeobrażenia przemysłowego następował głównie w ostatnich dziesięciu latach, a my jako kraj niewiele w tym czasie robiliśmy. Mam obawy, że to będzie medialnie, propagandowo ciekawy dokument, natomiast na ile on się przełoży na rzeczywiste działania niezbędne w tym zakresie, to tutaj mam już wiele wątpliwości – powiedział Adam Protasiuk.
– Rozpoczęcie prac nad nową polityką przemysłową rodzi pytanie: co to właściwie znaczy? Rozumiem, że ministerstwo przystępuje do opracowania dokumentu. Bardzo fajnie. A co z tego będzie wynikało? Takie snucie wizji jest czymś atrakcyjnym, ale to akt głównie polityczny. Mam wątpliwości, czy minister Gowin, co do którego mam umiarkowane zaufanie, jest w stanie spowodować, że przemysł zostanie unowocześniony, że będzie w stanie wprowadzić tzw. zielony ład, a więc gospodarkę samowystarczalną energetycznie, albo też czy będzie w stanie wprowadzić nowoczesne społeczeństwo. Gospodarka sobie sama poradzi, to są przede wszystkim decyzje przedsiębiorców, a nie ministra, nawet takiego, który ma najszlachetniejsze intencje. Mój sceptycyzm dotyczy głównie wydolności administracji publicznej i klasy politycznej, która ma bardzo ograniczone zdolności, żeby wdrażać takie programy – ocenił Dariusz Wieczorek.