Za dużo ekonomistów i psychologów, za mało tynkarzy. Dlaczego młodzi ludzie coraz częściej wybierają kierunki humanistyczne?

W tym roku nadwyżka pracowników w skali całego kraju pojawi się w jednym zawodzie. Problemem ze znalezieniem zatrudnienia będą mieć ekonomiści. Ich nadmiar jest prognozowany w 195 powiatach w Polsce – na Pomorzu również. Skąd popularność tego zawodu? Był to jeden z tematów audycji „Ludzie i Pieniądze”, który prowadziła Iwona Wysocka. Jej gośćmi byli Marek Lewandowski, rzecznik „Solidarności” oraz Piotr Urbańczyk, prezes funduszu BEST TFI.


– Popularność zawodów, które nie dają konkretnego narzędzia do ręki, jest ogromne. Bardzo często z wygody młodzi ludzie wybierają kierunki humanistyczne. Mało jest konkretów inżynierskich, fachów, których gospodarka potrzebuje najbardziej. Poza tym nie ma komunikacji między uczelniami a pracodawcami. Rzadko które szkoły wyższe współpracują z organizacjami pracodawców, by produkować dla nich potrzebne profesje. Dopóki uczelnie dostają pieniądze za studenta, będą tworzyć kierunki łatwe, które młodzież wybierze. Za tym idą dotacje, a uczelnia nie musi się martwić, czy później taki absolwent znajdzie pracę – mówił Marek Lewandowski.

– Patrząc na rynek pracy, widzę dwie duże luki. Po pierwsze, brakuje ludzi z podstawowymi umiejętnościami, jak np. cyklinowanie podłóg. Mamy także zbyt dużo filozofów, ekonomistów, politologów i tak dalej. Nie ma osób, które potrafiłyby pracować w zaawansowanych technologicznie firmach – dodał Piotr Urbańczyk.

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj