Państwowa Inspekcja Pracy przygotowała projekt nowelizacji ustawy o inspekcji pracy, w której jednym z założeń jest nadanie uprawnień do przekształcenia zatrudnienia niepracowniczego (chodzi o zmianę samozatrudnienia, umowy zlecenie czy umowy o dzieło w etat). Inspektorzy mieliby wydawać decyzje administracyjne, a niezgadzający się z taką decyzją pracodawcy (zatrudniający) musieliby odwoływać się do sądu. Czy istnieje konieczność wprowadzenia takiego rozwiązania prawnego?
Między innymi na ten temat dyskutowali goście Olgi Zielińskiej w programie „Ludzie i Pieniądze”, którymi byli Grzegorz Pellowski, trójmiejski piekarz i mistrz cukiernictwa, oraz Artur Kiełbasińki, redaktor naczelny „Dziennika Bałtyckiego”.
– Forma zlecenia jest dobrą formą. Na umowy-zlecenia zatrudniamy głównie pracowników sezonowych, co jest wygodne i dla jednej, i dla drugiej strony. Skarb Państwa nic na tym nie traci, te umowy są opodatkowane i „oZUS-owane”. Nie wykluczam oczywiście, że w innych branżach sytuacja przedstawia się nieco inaczej i bardziej dotyka to pracobiorcę. Ale dziś, kiedy na rynku pracy warunki dyktuje praktycznie pracobiorca, może on zażądać umowy stałej. I takie nadmierne regulowanie w tym przypadku będzie niepotrzebnym utrudnieniem – argumentował Grzegorz Pellowski.
– Jeżeli istnieje jakiś spór między zleceniobiorcą a pracodawcą, między kimś, kto prowadzi indywidualną działalność gospodarczą a dużą firmą, która go zatrudnia, to ja chciałbym, aby podmiotem rozstrzygającym taki spór był niezależny i niezawisły sąd. To są czasami bardzo trudne przypadki. Weźmy też pod uwagę też fakt, że żyjemy w czasach pandemicznych czy postpandemicznych. Proszę zobaczyć, jak trudno czasami ocenić jednoznacznie miejsce pracy, jakie mamy kłopoty z oceną czasu pracy, ile ktoś wykonuje czynności na rzecz danego podmiotu i jak długo świadczy tę pracę. I gdyby urzędnik przychodzący na kontrolę miał podejmować decyzję, czy to jest stosunek pracy, czy to jest zlecenie, czy jednak umowa o dzieło, to we mnie byłaby pewna obawa, że będzie to robione „po łebkach”. Odrębną sprawą jest to, dlaczego taki pomysł się pojawił. A stało się tak dlatego, że niestety sądy w Polsce są niewydolne. Taki spór trwałby miesiącami czy nawet latami. Dlatego powinniśmy przede wszystkim uzdrawiać cały system sądownictwa – powiedział Artur Kiełbasińki.
Goście i prowadząca rozmawiali także o tym, dlaczego nie udało się uszczelnić ustawy o zakazie handlu w niedziele. Przypomnijmy, że krajowa sekcja handlu NSZZ „Solidarność” i związkowcy z sieci sklepu „Biedronka” zapowiedzieli na 4 listopada protest przed Polską Organizacją Dystrybucji i Handlu w Warszawie. Żądają podwyżki wynagrodzeń, zwiększenia liczby pracowników w sklepach i niedzieli faktycznie wolnych od pracy. Punktem zapalnym jest to, że sieci handlowe oferują dodatkową usługę pocztową, dzięki czemu mogą być otwarte w niedziele. „Biedronka” od lipca także zaczęła przekształcanie swoich sklepów w placówki pocztowe. Ostatnim tematem poruszonym w audycji był istniejący problem pracodawców ze znalezieniem kierowców z uprawnieniami C+E.