Rząd wprowadza pakiet antyinflacyjny. Eksperci prognozują sporo pozytywnych zmian, ale jednocześnie są ostrożni

Niższy VAT na gaz do ogrzewania, niższa akcyza na paliwa, zawieszenie podatku od sprzedaży detalicznej i akcyzy na energię elektryczną – to część pakietu antyinflacyjnego, ogłoszonego przez premiera. Czy to wystarczy, by zahamować inflację? O to w audycji „Ludzie i pieniądze” Iwona Wysocka zapytała Artura Kiełbasińskiego, redaktora naczelnego „Dziennika Bałtyckiego”, i Cezarego Maciołka, prezesa Grupy Progres.


– W kwestiach produktów energetycznych sytuacja może ulec poprawie. Liczę, że paliwa i gaz do ogrzewania będą trochę tańsze. Na tych poszczególnych rynkach mogą zajść pozytywne zmiany. Tu rząd dobrze dobrał narzędzia, którymi się posługiwał. Ale są dwa zastrzeżenia: to nie zdławi całkowicie inflacji, bo inflacja ma charakter także zewnętrzny, to jest kwestia pewnych niedoborów zupełnie innych towarów, w związku z czym różne czynniki mające wpływ na inflację nadal będą funkcjonować. To, co zaproponował rząd, przyczyni się do obniżenia inflacji, natomiast to nie jest tak, że inflacja zniknie – ocenił Artur Kiełbasiński.

– Pakiet antyinflacyjny ma przede wszystkim charakter czasowy. Zakłada się, że przez pięć miesięcy będą pewne ułatwienia i zniżki. Więc z początkiem roku możemy zobaczyć spowolnienie w zakresie wzrostu dalszej inflacji. Ekonomiści wyliczają, że te działania mogą wpłynąć na poziomie 1-1,5 procent wartości inflacji. Biorąc pod uwagę to, że szacunki wskazują na 8 procent na koniec tego roku, to wylądujemy na poziomie 6,5-7 procent. Generalnie dobrze, że jakiekolwiek działania zostały wprowadzone, ale inflacja w ujęciu makrogospodarczym jest bardzo mocno rozpędzona w gospodarkach rozwiniętych, są przerwane łańcuchy towarów, brak dostępności komponentów i to też jest pewien kłopot – zauważył Cezary Maciołek.

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj