Kto korzysta na zamieszaniu wokół rzekomego braku cukru w Polsce? Czy faktycznie tego towaru obecnie brakuje, czy przewidywania dotyczące gwałtownego wzrostu cen są słuszne i uzasadnione? Te kwestie staraliśmy się rozstrzygnąć w programie „Ludzie i Pieniądze”. Eksperci, którzy oceniali sytuację na antenie Radia Gdańsk nie mają wątpliwości, że cukru w naszym kraju nie brakuje, a obecne braki na półkach w sklepach są przejściowe.
„Cukru zaczyna brakować nie tylko w sklepach”, „Cena cukru może skoczyć do 7 złotych”, „Czy Polakom zabraknie cukru?” – to tylko niektóre z tytułów w prasie. Czy faktycznie w Polsce nie ma cukru? Kto korzysta na tym całym zamieszaniu wokół tego tematu? Piotr Kubiak o zdanie zapytał Marka Theusa, prezesa firmy Mercus oraz Szymona Gajdę, prezesa Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej.
– Jeśli chodzi o producentów cukru, to magazyny są pełne, mimo tego że ten cukier został wyprodukowany wiele miesięcy temu. Kampania buraczana zakończyła się na koniec pierwszego kwartału tego roku, a magazyny są wypełnione cukrem z lat ubiegłych. Także nie jest tak, że cukru dziś brakuje. To, że go nie ma w placówkach detalicznych, to proces złożony. Przede wszystkim dyskontom skończyły się kontrakty tzw. ilościowo-cenowe i obecnie negocjacje są w trakcie prowadzenia. W związku z tym pod algorytm, według którego systemy informatyczne wyliczały zapotrzebowanie na cukier, był on dostarczany. Ale taka delikatna panika plus sezon przetwórczy dla indywidualnych odbiorców spowodował, że tego cukru potrzebowaliśmy więcej. Po drugie była duża rozbieżność w cenie pomiędzy tzw. kanałem tradycyjnym, czyli mniejszymi sklepami, prowadzonymi przez polskich obywateli, a dużymi sieciami dyskontowymi, które są prowadzone przez Niemców i Portugalczyków. Ta różnica w cenie zakupu w kontraktach ilościowo-cenowych dla dyskontów i dla polskich obywateli wynosiła około 30 proc. Gdy więc zaczęło brakować cukru w mniejszych sklepach, ludzie zaczęli kupować cukier właśnie w dyskontach również dla swojej prywatnej działalności. Zanim algorytm informatyczny zadziała i zwiększy zamówienia, potrzeba około dziesięciu dni. Mniej więcej po takim czasie, jak widzieliśmy to w momencie, gdy uderzyła w nas pandemia, cały system logistyczny powinien już działać prawidłowo – wyjaśniał Marek Theus.
– W tej chwili możemy mówić o pewnej panice cenowej, jeśli chodzi o cukier. Czy widać na horyzoncie kolejny towar, który może zostać poddany spekulacji? Czy może to być np. energia?
– Energia, moim zdaniem, ciągle poddawana jest spekulacji. Ale nie da się wyodrębnić jednego asortymentu, który może stać się obiektem takich działań może to być dosłownie wszystko. Wiemy, jaka jest dziś sytuacja geopolityczna i wiemy też, że spekulanci będą chcieli na tym korzystać. I takie zjawiska, które mogą budzić wątpliwości z perspektywy ochrony konkurencji i konsumentów, będą się nasilały. Choćby rynek energii: wczoraj znalazłem informację, że Polsce grozi black-out. To jest oczywiste kłamstwo, to jest fake-news, który został rozpowszechniony przez jeden z portali. W oparciu o to, że są planowane wyłączenia źródeł wytwórczych, ktoś skonstruował informację, że Polsce grozi black-out. To ma podgrzać atmosferę, która ma doprowadzić do wzrostu cen. A wzrost cen energii jest głównym lewarem inflacji. Rozpowszechnianie takich fake-newsów jest wybitnie szkodliwe. My dziś powinniśmy uspokajać sytuację. Nie ma zagrożenia. Jeśli chodzi o cukier, to on jest. To, że nie jest dostarczany, że są przejściowe problemy, to może być spowodowane bardzo różnymi mechanizmami i nie ma powodu, żeby panikować i podwyższać cenę – wskazywał Szymon Gajda.
W dalszej części audycji prowadzący i eksperci rozmawiali też o tym, czy można wierzyć Rosjanom, którzy mają podpisać w Stambule umowę, która ma odblokować eksport ukraińskiego zboża. Dyskutowali także o propozycji Komisji Europejskiej, aby wdrożyć regulacje wprowadzające redukcję zużycia gazu w krajach członkowskich o 15 proc.
raf