Z danych Głównego Urzędu Statystycznego wynika, że hamuje sprzedaż detaliczna. Najmocniej spadła w zakresie takich dóbr jak samochody. Czy Polacy włączyli tryb oszczędnościowy? O to w audycji „Ludzie i Pieniądze” Iwona Wysocka pytała Rafała Dadeja, prezesa Ambition Group, oraz Mateusza Marmołowskiego, prezesem CTA.ai.
– Pół żartem można powiedzieć, że wszyscy Polacy zaopatrzyli się już w cukier, ocet i inne produkty, więc w tej chwili spadają ilości. Mówiąc poważnie, ceny urosły drastycznie. Znaczące wzrosty cen drobnych produktów, chociażby spożywczych, powodują że bardziej oglądamy złotówkę z dwóch stron. Każdy z nas obserwuje nastawienie, że przychodzi czas na to, żeby mądrzej podchodzić do zakupów i nie wydawać pieniędzy na prawo i lewo. To nie dotyczy tylko tak drogich rzeczy jak auto, ale też prozaicznych, jak na przykład zużycie prądu czy zakup produktów pierwszej potrzeby – mówił Mateusz Marmołowski.
– Bardziej obawiałbym się, gdyby konsumpcja i wydatki bardzo mocno rosły. To oznaczałoby, że ludzie nie są świadomi tego, co nas czeka. Nadal twierdzę, że gospodarka i przedsiębiorcy sobie poradzą, jak w wielu innych, trudnych sytuacjach. Natomiast na pewno czeka nas okres dalszej niepewności. Na razie mamy coś, co każe nam zacisnąć pasa, oglądać każdą złotówkę, którą wydajemy i zastanawiać się nad wydatkami. Wydajemy na artykuły pierwszej potrzeby. Widać, że Polacy wstrzymują się z pewnymi wydatkami, jak meble czy odzież. Musimy wziąć pod uwagę, że ta sytuacja będzie z nami jeszcze przez jakiś czas – ocenił Rafał Dadej.
ua