Zmiany w działalnościach nierejestrowanych. „To jest kierunek, w którym powinniśmy podążać”

(fot. Radio Gdańsk)

Szykują się zmiany w działalności nieewidencjonowanej. Chodzi m.in. o osoby, które okazjonalnie sprzedają warzywa ze swoich ogródków czy rękodzielników. Przedsiębiorcy, którzy działają sezonowo i dorabiają na sprzedaży własnych wyrobów, nie będą musieli rejestrować firmy – to jest już dzisiaj możliwe, tylko ogranicznikiem jest comiesięczny limit wysokości zarobków, który wynosi obecnie 2,7 tys. złotych. To się ma zmienić, limit ma być roczny i zmiany zakładają, że ta granica ma wynosić dziewięciokrotność minimalnego wynagrodzenia, obecnie byłaby to możliwość zarobienia 32,4 tys. złotych rocznie. Czy te zmiany, jeżeli wejdą w życie, pomogą drobnym wytwórcom, osobom, które cały rok czekają na Jarmark św. Dominika? W audycji „Ludzie i Pieniądze” wspólnie z prowadzącą Iwoną Wysocką zastanawiali się nad tym Marek Krzykowski, menadżer AK Construction, oraz Grzegorz Pellowski, trójmiejski piekarz, mistrz cukiernictwa.

– To rząd jest od tego, by przedsiębiorcom ułatwiać prowadzenie działalności, bo wtedy przychody do budżetu się zwiększają. Taki prosty przykład: mój kolega prowadzi działalność w Hiszpanii. Opowiadał o tym, jak tam jest łatwo prowadzić działalność, jakie tam są udogodnienia. Zatrudnia tam tylko dwie osoby. Mówił: ledwo zarejestrowałem firmę, i za tydzień wpłynęło już na konto 6,5 tys. euro na wsparcie mojej firmy. Mogłem sobie kupić narzędzia za te pieniądze. To miasto, to państwo otacza opieką tego przedsiębiorcę, bo może właśnie w tym przedsiębiorcy drzemie Bill Gates, który potem rozwinie się? Trzeba go „podlewać” i o niego dbać. Nawet taki program kiedyś proponowałem przeprowadzić, bo taka osoba z pewnością jest w Gdańsku, która może nam stworzyć tutaj firmę na skalę Gdańska, Polski czy Europy. Tylko trzeba ją odszukać i trzeba ją wspierać. Teraz są modne start-upy, które potem przeradzają się w duże firmy. Jest też bardzo ważne, żeby tym paniom, które w hali targowej sprzedają produkty ze swoich ogródków, nie utrudniać życia. Miasto powinno wyjść z inicjatywą, by uprościć tym osobom dzierżawę miejsca. Widzę, jak przechodzę tamtędy, jak straż miejska męczy te osoby. Wypytują, co robią, skąd są, skąd zgoda – to jest naprawdę żenujące i takie rzeczy nie powinny się dziać. Powinny być specjalne miejsca wyznaczone, żeby ta osoba, która sobie przychodzi spoza Gdańska i nie wie, jakie tu są przepisy, jakie zgody są wymagane, gdzie trzeba się udać; mogła tam stanąć bez żadnej zgody i nie musiała nikogo o nic pytać – przekonywał Grzegorz Pellowski.

– Za każdym razem, kiedy widzę ustawę czy projekt ustawy o ograniczeniu biurokracji i barier prawnych, to mam taką wewnętrzną satysfakcję, że to jest kierunek, w którym powinniśmy podążać. Do tej pory przyjmowało się, że taka praca nieewidencjonowana polega na tym, że co miesiąc można zarabiać jakieś pieniądze, jest ten limit 2,7 tys. złotych. A kiedy mówimy właśnie o ludziach, którzy wystawiają swoje produkty na Jarmarku Dominikańskim, który jest raz w roku, to ten limit 2,7 tys. w ogóle nie przystaje do tej sytuacji, bo w innych miesiącach tego zarobku nie ma. Według prawa trzeba się zarejestrować i już działać jako normalny przedsiębiorca, co, jak uważam, jest niewłaściwe. Jeżeli jednak rozciągniemy to na skalę roku i ten limit będzie wynosił 32,4 tys. złotych to jest to zupełnie inna sytuacja. To jest bardzo istotne, my jako przedsiębiorcy bardzo lubimy aktywnych ludzi i popieramy każdą działalność. Małych firm, jednoosobowych firm, dużych przedsiębiorców – cała ta gospodarka składa się właśnie z tej takiej masy różnej działalności i tutaj właśnie ułatwienie tym osobom, które są na samym dole tej struktury, jest bardzo istotne. Tego typu działalność często przekształca się, ludzie się aktywują, a potem zaczynają większą działalność, rejestrują i powstają nowe firmy, co i dla nas jako firm, i dla gospodarki jest bardzo korzystne – wyjaśnił Marek Krzykowski.

Posłuchaj:

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj