Na 19 stycznia zaplanowano symboliczne cięcie blach kolejnego „Kormorana”, a 31 stycznia zostanie położona stępka pod „Miecznik”. Co na tych inwestycjach zyska Pomorze? Na ten temat Iwona Wysocka w programie „Ludzie i Pieniądze” rozmawiała z Wiolettą Kakowską-Mehring, dziennikarką portalu trojmiasto.pl, oraz Mateuszem Kowalewskim, prezesem portalu GospodarkaMorska.pl.
Jak zaznaczyła Wioletta Kakowska-Mehring, Pomorze zyskuje na tym, że opisywane projekty są realizowane w tutejszych stoczniach.
– W ten projekt zaangażowane są nasze stocznie, to jest nasz zysk. Dyskusje, czy potrzeba nam tylu niszczycieli min, czy powinny to być jednostki bardziej uniwersalne, będą trwały. My cieszmy się tym, że to się dzieje w naszych stoczniach. W projekt „Kormoranów” od 2014 roku zaangażowana jest Stocznia Remontowa Shipbuilding, głównym wykonawcą projektu „Miecznik” jest Stocznia Wojenna. To nie są jedyne projekty wojskowe, które są realizowane w tej chwili. To będą miejsca pracy, specjalizacje wyższej rangi. W Stoczni Wojennej powstaje infrastruktura pod „Mieczniki”, to zostanie. Będzie też trzeba też pilnować, by w „Miecznikach” wszystko działało. Infrastruktura jest na wysokim poziomie. Stocznia przejrzała swoje zasoby, wygląda to bardzo obiecująco – oceniła.
Zdaniem Mateusza Kowalewskiego projekty realizowane dla Marynarki Wojennej to sukces, który pozytywnie wpływa na rynek.
– Od 2014 roku jesteśmy świadkami pewnej zmiany, można powiedzieć, że sukcesu, jeśli chodzi o realizacje dla polskiej Marynarki Wojennej. W tej chwili mamy położenie stępki pod piąty niszczyciel min, trzy są de facto w służbie. Te jednostki się sprawdzają, są dostrzegane na świecie jako udany projekt. Nie obeszło się bez drobnych problemów, ale i tak pierwsza faza, która obejmowała budowę trzech „Kormoranów” ostatecznie okazała się bardzo udaną. W tym roku mija 10 lat od kiedy rozpoczęła się ta przygoda ze Stocznią Remontową Shipbuilding i budową tych jednostek dla Marynarki Wojennej. Po tych 10 latach można śmiało powiedzieć, że jest to sukces i oddziałuje to na zarówno na rynek lokalny, jak i ten szerszy – podkreślał Mateusz Kowalewski.
ua