Polska gospodarka na przykładzie pączka. Eksperci wyjaśniają, co składa się na cenę smakołyku

(Fot. Pixabay)

Okazuje się, że w Tłusty Czwartek Polacy zjedzą pączki warte tyle, co 391 mieszkań. Wydamy w sumie 190 mln złotych. Wieść gminna niesie, że jeśli tego dnia nie zjemy pączka, to stawiamy na szali swoją pomyślność na ten rok. W efekcie trudno się dziwić, że przed piekarniami ustawiają się kolejki już od samego rana.

W Tłusty Czwartek na naszej antenie w audycji „Ludzie i Pieniądze” o pączkach Iwona Wysocka dyskutowała z Pawłem Braunem, prezesem Inkubatora Przedsiębiorczości Starter oraz Łukaszem Żelewskim, prezesem Agencji Rozwoju Pomorza.

Paweł Braun zaznaczył, że zgodnie z tradycją będą musieli spróbować choćby kawałka pączka – na szczęście. – Pączek jest świetną opowieścią o tym, jak wygląda polska gospodarka, jak można ją wspierać, z czego wynika jego cena. Na cenę pączka składają się oczywiście  koszty energii, które w tej chwili są nieco obniżone, koszty VATu na żywność, które są w tej chwili objęte tarczą antykryzysową, płaca minimalna, która znacząco wzrosła, oraz ceny zbóż, które poszybowały w górę – wymieniał.

Braun tłumaczył, że na cenę pączka wpływa bardzo wiele elementów, które można sobie rozbić na czynniki pierwsze, żeby opowiedzieć o tym, jaka jest droga pomiędzy pomysłem, towarem, a jego ceną wypadkową. – Oczywiście pączek za 1 zł może nam sugerować, że gdzieś na tej ścieżce jego powstania jest coś, co powinno wzbudzać nasz niepokój. Jeżeli chcemy rzeczywiście wesprzeć lokalny rynek, lokalną wytwórczość, to ta cena będzie nieco wyższa. To jest jednak kwestia tego, czy rzeczywiście chcemy zainwestować w to, żeby lokalna gospodarka wzrastała, czy jednak będziemy sugerować się kosztem, co jest oczywiste dla rynku i dosyć powszechne – podkreślił.

– Zgadzam się absolutnie, że sprawa pączków jest sprawą poważną. To brzmi na pierwszy rzut oka dość frywolnie, natomiast wokół niego można obudować całą potęgę wolnego rynku i potęgę zła, kiedy jest on blokowany. Myślę, że cena pączka nie powinna być przedmiotem deliberacji kogokolwiek, oprócz wolnej gry rynkowej. Regulator, czyli państwo, powinien zadbać o to, żeby był on bezpieczny, zdrowy. Cała reszta natomiast powinna być tylko skutkiem gry rynkowej. Jeżeli ktoś chce zjeść bezpiecznego pączka za złotówkę, ma prawo coś takiego zrobić. Co niesie ta cena za sobą? Niech poweźmie namysł na temat swoich możliwości finansowych, ale też tego, czy być może warto raz w życiu zjeść jednego pączka droższego niż sześć tańszych. To są wolne wybory. Jeżeli natomiast zaczniemy dekretować, że cena pączka powinna wynosić tyle bądź tyle, doprowadzimy sytuację do skrajnie niezdrowej. Zostawmy ludziom wolny wybór, niech oni decydują, ile chcą za tego pączka zapłacić, a regulator powinien dbać o normę higieniczną i o demonopolizację tego rynku. Oczywiście sytuacje są niedobre i jeżeli ktoś by zmonopolizował, tak jak w wielu innych obszarach rynku niestety w Polsce się ostatnio stało – rynek i narzucił nam cenę pączka – wtedy będzie bardzo źle – podkreślił natomiast Łukasz Żelewski..

aKa

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj