Optymistyczna historia sopockich sów z happy endem i morałem

Zuza i Zygi

Mija miesiąc, gdy tych dwoje pierzastych maluchów straciło dziuplę w której się wykluły. 29 lutego w centrum Sopotu ścięty został dziuplasty buk. Dzięki zaangażowaniu ZDiZ w Sopocie, zwłaszcza p. Marii Fengler ptaki dostały szansę na przeżycie. Pani Maria znalazła kontakt do Eweliny Kurach ze Stowarzyszenia Ochrony Sów i poprosiła o pomoc.
Zuza i Zygi. Sowy z sopockiej ulicy trafiły do pudełka. Fot. Ewelina Kurach
 
Sopocki stary pochylony buk należało wyciąć, zrobiono to zgodnie z prawem, ale nie zauważono, że w drzewie jest dziupla zamieszkała przez puszczyki. W lęgu były dwa ptaki. Nazwano je Zuza i Zygi. – Ich historia zakrawa na miano sopockich celebrytów – śmieje się Ewelina Kurach. Po ścięciu drzewa, ptaki trafiły na dobę pod skrzydła SOS. Właściwie to do mieszkania Eweliny.

sowy karmienie

Sowy były bardzo żarłoczne. Dokarmiano je kurczakiem obtoczonym w panierce z piór, żeby mogły zrobić wyplówki. Fot. Maria Fengler.

W międzyczasie zbudowana została budka lęgowa, którą powieszono na drzewie obok wcześniej ściętego buka. Ptaki nakarmione i zaobrączkowane trafiły do budki. – A my obserwowaliśmy czy dorosłe wrócą do młodych. Wróciły, uff! – wspomina ornitolog.

Transport sów do budki lęgowej

Sowa w worku czyli transport ptaków do budki lęgowej. Fot. Ewelina Kurach

Ale to jednak nie koniec historii… Co z tego, skoro rano starszy podlot wyszedł z budki i spadł na ziemię. Przypadkowo przechodząca w tym miejscu mieszkanka osiedla, nie wiedząc jak postępować z młodymi sowami, przetransportowała Zuzę do schroniska dla zwierząt. Stamtąd puszczyk trafił do gabinetu weterynaryjnego i ostatecznie do „Ostoi” – Pomorskiego Ośrodka Rehabilitacji Dzikich Zwierząt w Pomieczynie.

sowy zaobrączkowane

Na szczęście sowy zostały zaobrączkowane. W Pomieczynie udało się ustalić, że Zuza jest mieszkanką Sopotu. Fot. Maria Fengler

Dzięki obrączce udało się ustalić skąd ptak pochodzi. Ornitolodzy z SOS mogli więc znowu połączyć puszczykową rodzinkę. Fanfary – pełen sukces! Ptaki odnalazły się i odtąd są już nierozłączne. – Sytuację stale monitorujemy – mówi Ewelina Kurach. Ptaki po miesiącu już potrafią fruwać. Wszystko skończyło się happy endem.

sowa z sopotu

Fot.Maria Fengler

I w tym miejscu Ewelina Kurach kieruje wielkie, wielkie podziękowania dla całej masy ludzi, która włączyła się w akcję ratowania Zuzy i Zygiego, doglądania sytuacji przez miesiąc. Wolontariusze SOS, ekipa z Ostoi, pracownicy ZDiZ, okoliczni wyedukowani mieszkańcy, a nawet Sopocki Klub Taternictwa Jaskiniowego, który włączył się do akcji na drzewie. – Młode puszczyki rosną jak na drożdżach, świetnie już latają. A my po sezonie lęgowym zmienimy lokalizację budki. Zawiśnie z dala od ulicy i ruchliwego miejsca spacerowego. Wszystko po to, by w przyszłości kolejne podloty (bo liczymy na długie lata sukcesów lęgowych) nie wpadały w ręce nieświadomych ludzi.

Posłuchaj rozmowy z Eweliną Kurach:

Dorosła samicaSamica puszczyka na straży dzieci. Fot. Katarzyna Iwan-Malawska.

Nie zabierajcie ptakom dzieci!!! To apel ornitologów, szczególnie ważny wiosną. Pamiętajcie, że zabierając zdrowe pisklaki, angażujecie czasami rzeszę ludzi do podejmowania zbędnych działań. W naturze, młode nie potrafiące jeszcze latać ptaki często chodzą  w okolicach gniazda. To normalne zjawisko, dzieci są pod opieką rodziców „na odległość”. Co zatem robić jeśli znajdziecie młodą sowę? Pamiętajcie, że należy sprawdzić czy ptak jest zdrowy czy wymaga interwencji (np. jest pokaleczony, połamany, osłabiony). Jeśli jest zdrowy, posadźcie go na gałęzi lub w innym miejscu, które zapewni im bezpieczeństwo (ograniczy dostęp drapieżników kotów, kun, ciekawskich ludzi…). To najlepsza pomoc! A to normalne, że podloty sów szybko opuszczają miejsce lęgu i rozchodzą się po konarach drzew – taka ich strategia ochronna przeciw drapieżnikom.. Czasami spadają. Zwykle radzą sobie same, wdrapując się po pniu za pomocą szponów i dzioba. Są też pod opieką rodziców, o czym można się przekonać. Próbują bowiem odstraszyć intruzów, sygnalizują ostrzegawczym głosem, podlatują w pobliże. Pomocy szukajmy tylko w przypadku znalezienia chorych ptaków. Najlepiej w ośrodkach rehabilitacji dla dzikich zwierząt lub gabinetach weterynaryjnych, które z nimi współpracują. Zawsze też możecie skontaktować się ze Stowarzyszeniem Ochrony Sów które doradzi co robić. KONTAKT TUTAJ

Włodzimierz Raszkiewicz/ FB Stowarzyszenie Ochrony Sów
Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj