Parlament Europejski chciałby wprowadzenia przepisów, które pozwolą pracownikowi być offline – oznacza to, że można bez konsekwencji nie odbierać telefonów od przełożonego, nie odpowiadać na maile i ograniczyć kontakt z firmą. Czy jest to potrzebne rozwiązanie? Co to znaczy „być offline”?
Na ten temat Artur Kiełbasiński rozmawiał z profesor Moniką Tomaszewską, ekspert prawa pracy z Uniwersytetu Gdańskiego.
– Musimy wziąć pod uwagę różne okoliczności i różny charakter zajęć pracownika. Wyobrażam sobie też sytuacje, w których potrzeby pracodawcy nie cierpią zwłoki – w awariach, stanach nadzwyczajnych. Wtedy szybka reakcja jest wymagana – mówiła prof. Tomaszewska. – Wprowadzenie sztywnej normy o tym, że niezależnie od okoliczności możesz być offline, trzeba skonfrontować z różnymi rodzajami pracy, które wymagają dyspozycyjności – dodała.
PROBLEM ISTNIEJE
Jak podkreśliła profesor Tomaszewska, dostrzega problem, który potrzebuje jakiegoś rozwiązania.
– Prawie 30 procent pracowników z uwagi na pandemię pracuje w trybie zdalnym. Bardzo łatwo jest przekroczyć granicę dyspozycyjności. Wszystko jest też uzależnione od kultury organizacji pracy. Dla pracowników i pracodawców to trudny stan. Praca zdalna jest tak naprawdę ryzykiem dla obojga – dodała Marta Tomaszewska.
Jak poradzić sobie z tym problemem? Zdaniem eksperta są lepsze sposoby niż narzucenie sztywnego prawa, które ogranicza niektóre dziedziny.
– Można innymi środkami zorganizować pracę zdalną. Na przykład poprzez sporządzony regulamin organizacyjny pracy zdalnej – mówiła profesor Tomaszewska. – Pracodawca może określić jasno oczekiwania. Dla transparentności organizacji pracy znacznie lepiej jest ustalić takie warunki dla wszystkich. W sposób klarowny, przewidujący i dostępny dla każdego – podkreśliła.