Minęły 24 lata od wejścia Polski do NATO. W 1999 roku szefowie dyplomacji Polski, Czech i Węgier przekazali dokumenty ratyfikacyjne na ręce amerykańskiej sekretarz stanu Madeleine Albright. O Sojuszu Północnoatlantyckim, jego znaczeniu w wojnie na Ukrainie i gwarancji bezpieczeństwa Polski w audycji „Pomorze, Polska, Europa” Robert Silski rozmawiał z prof. Rafałem Ożarowskim, politologiem z Wyższej Szkoły Administracji i Biznesu w Gdyni.
Zdaniem politologa, NATO zmieniło się w ciągu ostatnich lat, ponieważ nie spodziewano się, że Sojusz Północnoatlantycki będzie musiał mierzyć się z wojną na terenie Europy. – Dwadzieścia lat to w dzisiejszych czasach epoka, jeśli nie dwie. Lata 90. objawiały się dążeniem Polski, by stać się członkiem NATO. Zrealizowało się nasze marzenie. Wzbudzało to radość, że wstąpiliśmy do Sojuszu i jesteśmy po tej samej stronie, co Stany Zjednoczone. Wydawało się, że to będzie bezkonfliktowo funkcjonować. Mieliśmy później na horyzoncie różne wyzwania, np. misję w Afganistanie, ale nikt nie spodziewał się, że NATO będzie stało wobec niezwykłych kolejnych zagrożeń natury militarnej – zaznaczył prof. Ożarowski.
Jak podkreślał ekspert, wynik wojny na Ukrainie w dużym stopniu zależy od tego, jakie decyzje podejmą Stany Zjednoczone i co leży w ich interesie. Według prof. Ożarowskiego to właśnie USA są najważniejszym członkiem NATO.
– Polska od samego początku jest pierwszorzędnym partnerem, udzielającym wsparcia. Z drugiej strony nasze działania byłyby niczym, gdyby nie jasne stanowisko i decyzje Stanów Zjednoczonych, które są numerem jeden w NATO. Bez tego Ukraina miałaby bardzo małe szanse, by obronić swoją pozycję. Pytaniem jest, jakie zakończenie wojny jest w interesie NATO. Można ją zakończyć na wiele sposobów. Może zostać zawarty rozejm, ale nie pokój. Teoretycznie nie będzie działań wojennych, ale strony będą miały trudności, by się porozumieć. To może trwać latami. NATO to przede wszystkim Amerykanie, oni rozgrywają karty. Inne państwa muszą się dostosować, nie mają głosu przebicia. My jesteśmy ważnym graczem regionalnym, ale nie jesteśmy w stanie kreować polityki NATO zamiast Stanów Zjednoczonych. Amerykanie patrzą na swój interes polityczny, wyważając relacje wojskowe w sojuszu. Jeśli coś nie będzie im się opłacało, są w stanie przekierować tory swoich działań – ocenił politolog.
ua