Międzynarodowy Trybunał Karny wydał nakaz aresztowania prezydenta Rosji. Sędziowie uznali, że realne są podstawy, by sądzić, iż Władimir Putin jest odpowiedzialny za zbrodnie wojenne. Chodzi m.in. o bezprawną deportacje dzieci z okupowanych przez Rosję terenów Ukrainy. Prof. Artur Kozłowski, ekspert do spraw międzynarodowych z Wyższej Szkoły Bankowej w Gdańsku wyjaśnia, jakie znaczenie ma ta decyzja. Na ile jest ona symboliczna? Czy prezydent Rosji może trafić przed oblicze sądu?
– Sytuacja jest i symboliczna, i poważna. Ogranicza to swobodę poruszania się Władimira Putina po świecie. Nadal jest jednak wiele państw, które ostatecznie nie przystąpiły do Międzynarodowego Trybunału Karnego. Od razu powiedzmy, że nie ma tam Chin, Stanów Zjednoczonych i Rosji. To właśnie o tych państwach mówi się ostatnio w tym kontekście. Niewykluczone zatem, że Putin uda się kiedyś do Nowego Jorku do ONZ na – miejmy nadzieję – ostateczne rozmowy pokojowe czy inne ważne rozstrzygnięcia kończące wojnę, która sam rozpoczął. To nie zmienia faktu, że są 123 państwa, będące pod jurysdykcją Trybunału, który mogą zapewnić „bilety do Hagi” – tłumaczy prof. Kozłowski.
„RÓŻNE SYTUACJE”
Władimir Putin dokładnie wie, które są to państwa. Ma świadomość, gdzie może się poruszać. Na ile jest szansa, że trafi w taki miejsce, gdzie może zostać aresztowany?
– Dyplomacja rosyjska będzie dbała o to, aby nie narażać na ryzyko takiego aresztowania. Nie wykluczam, że może dojść do różnych sytuacji. Jedną z nich jest lądowanie awaryjne. To jest ta metoda, którą Łukaszenko zastosował do dwóch osób, czyli Rosjanki oraz Białorusina. Doprowadził do tego, że zostali aresztowani. Jest to więc ryzyko, które musi kalkulować – dodaje ekspert.
Posłuchaj:
Robert Silski/Iwona Wysocka/pb