Jeszcze do niedawna był silnym, wysportowanym mężczyzną. Jeden skok do wody zmienił jego życie. Dziś prosimy o pomoc dla pana Tomasza z Gdańska. 32-latek był latem na urlopie nad jeziorem na Kociewiu. Skoczył na główkę do wody i złamał kręgosłup. Dziś żałuje tego, co zrobił, i walczy o powrót do pełni sił. Leczenie i rehabilitacja w prywatnej klinice w Olsztynie kosztują 25 tysięcy złotych miesięcznie. Mężczyźnie można pomóc w bardzo prosty sposób.
– Moja narzeczona siedziała w wodzie, a ja byłem na pomoście. Postanowiłem do niej dołączyć. Stwierdziłem, że pójdę na koniec pomostu i sobie skoczę. Nie ogarnąłem wzrokiem, w którym miejscu pomostu jestem. Byłem przekonany, że jestem tuż przy końcu. Okazało się, że byłem jedynie w połowie. No i stało się – opowiada pan Tomek.
JEZIORO ZNAŁ ŚWIETNIE
To oczywiście nauczka dla innych, żeby nad wodą zachować ostrożność. Konsekwencje nieudanego skoku mogą być niezwykle poważne.
– Nad wodą trzeba zachować rozsądek. Niektórzy pewnie powiedzą, że mogłem nie skakać, bo nie znałem wody. Ja to jezioro znam świetnie. Wspomniany pomost także znam bardzo dobre. Poza tym jestem świetnym pływakiem. Nie raz skakałem z tego pomostu na głowę czy nogi. Czułem się pewnie w tym momencie i popełniłem błąd. Teraz ponoszę konsekwencje – dodaje.
Jak przyznaje narzeczona, był to po prostu głupi pomysł, który zakończył się tragicznie. – Tomek ma złamany kręgosłup, jest sparaliżowany czterokończynowo. Nie pomyślał, jakie mogą być tego wszystkiego skutki. Mój starszy syn zobaczył, jak dryfuje po wodzie. Krzyknął, żebym pobiegła do niego. Gdy wyciągałam Tomka, to cały czas był przytomny. Skoczył, bo chciał do nas dołączyć. Zakończyło się to tragicznie, również dla nas. Mamy pięcioletniego synka, który bardzo tęskni. Mi jest bardzo ciężko bez Tomka, gdyż jest on niezwykle dobrą osobą. Mimo ciężkiego dzieciństwa każdemu pomoże – wyjaśnia pani Aneta.
POTRZEBNA REHABILITACJA
Stan zdrowia pana Tomka jest coraz lepszy, ale droga leczenia będzie jeszcze bardzo długa. I kosztowna. Cały czas pozostaje też przykuty do łóżka.
– Moje zdrowie poprawiło się od czasu hospitalizacji. Wzmocniłem się fizycznie i psychicznie. Patrzę w dobrym kierunku. Nie jestem jednak w stanie samodzielnie wyjść z łóżka. Przy pomocy fizjoterapeutów przesiadam się na wózek i staram się nim poruszać. Jeszcze nie jest to proste, bo ręce są słabe, ale robię postępy – tłumaczy.
KOSZTY LECZENIA
Pan Tomek jest od miesiąca na prywatnej rehabilitacji w Olsztynie. Jej koszt to 25 tysięcy złotych miesięcznie. Wydatki zaczynają przerastać możliwości budżetu.
– Mamy jeszcze środki ze zbiórki na jeden miesiąc. Później będzie trzeba rehabilitować się w domu. Jest to bardzo drogi ośrodek, jeden z najdroższych w Polsce. Daje jednak szanse na powrót do zdrowia. Pracuję tutaj z fachowcami i z dnia na dzień widzę pewne postępy. Przez cztery miesiące rehabilitacji w Szpitalu Studenckim nie byłem w stanie samodzielnie usiąść. Tutaj udało mi się po dwóch dniach. Chciałoby się więcej, ale czas pokaże – mówi pan Tomek.
– Nie mamy szans na uzbieranie tych pieniędzy. Dochodzą jeszcze rzeczy typu wózek, łóżko, pionizator, podnośnik, a same leki kosztują 400 złotych miesięcznie – dodaje narzeczona mężczyzny.
KONCERT I ZBIÓRKA
Można zatem pomóc panu Tomkowi. Już w piątek zorganizowany zostanie charytatywny koncert.
– Wydarzenie odbędzie się w Wejherowie w klubie Hot-Spot. Wejściówka kosztuje 25 złotych. Każdy grosz z biletów czy puszek idzie na konto Tomka. Jeżeli zbierze się dużo ludzi, to będzie wielka pomoc. Wystąpią wykonawcy hip-hopowi. Można też zakupić bilet przez internet, również jeśli nie jedziemy na koncert. Ludzie pomagają. Nawet nie spodziewałam się, że mogę mieć tylu przyjaciół. Mamy też założoną stronę w serwisie pomagam.pl. Link znajduje się >>>TUTAJ – informuje pani Aneta.
Pan Tomek na rehabilitacji powinien przebywać minimum rok, zatem potrzebne jest ponad 300 tysięcy złotych. Będzie to trudne, ale wiara pozostaje.
– Osiem lat byłem bokserem. Nauczyło mnie to, że nie ma przegranej walki tak długo, jak długo podejmujesz rękawicę. Ja się nie poddam. Jeżeli ktoś mi pomoże, to zawsze będę dawał z siebie wszystko. Mam syna, który chciałby pójść z tatą na rower albo zagrać w piłkę. Może być to na wózku inwalidzkim, ale jest szansa, iż stanę jeszcze na nogi. Będę walczył tak długo, dopóki będę miał siły. A tych mi nie brakuje – przekonuje pan Tomek.
Jeżeli zatem mamy taką możliwość, to dodajmy mu jeszcze więcej siły i dołóżmy swoją cegiełkę do ZBIÓRKI na leczenie pana Tomka.
Posłuchaj całej audycji:
Czekamy na państwa propozycje tematów do audycji. Czym jeszcze powinniśmy się zająć? Nasz mail to: sosreporterzy@radiogdansk.pl.
Grzegorz Armatowski/pb