„Nie powiodło się polskim piłkarzom”….To były słowa, którymi od lat witał mnie Dominik. Potem wymienialiśmy uwagi na tematy sportowe, na koniec był kolejny smaczny dowcip, przekazywaliśmy sobie znak życzliwości i szliśmy w swoje strony…
Droga, którą podążał Dominik Sowa była smaczna i pachnąca – przyrodą, wiejską kuchnią, ziemią, łąką i lasem… Była kolorowa obyczajem, rozszczebiotana gwarem i przyśpiewkami koła gospodyń wiejskich. Jego życia było pełne….życia. Nie znajduję właściwszego zestawienia.
Dominik był niezwykle pracowity. Przez zaledwie 64 lata, które dane mu było przeżyć, doświadczył i uczynił tyle, że wystarczyłoby do wypełnienia kilku istnień. W radiu był od zawsze. Dane mi było podążać tropami, które przez lata wyznaczał On. Każdy, kto o nim opowiadał, czynił to z entuzjazmem i uśmiechem. Wszędzie, gdzie docierałem. On był tam wcześniej, pozostawiając życzliwość i uśmiech.
Jeszcze raz… Jego radio miało kolory, pachniało dźwiękami, było żywe. Dlatego dużo czasu musi upłynąć, abyśmy z Jego śmiercią się oswoili. Pewnie się nie uda, bo Dominik był zbyt żywy, żebyśmy pogodzili się z tym, że nie żyje…