Magiczne sztuczki mają u nas od lat zasłużoną renomę. W połowie XVI wieku Jan Twardowski przy pomocy lustra, wywoływał ducha Barbary R. W czasach nam bliższych Anatolij Kaszpirowski wyliczanką: adin, dwa, tri… potrafił wpierw usypiać, a potem stawiać na równe nogi. Najlepsze jednak były „ręce, które leczą” pana Zbyszka z Podkowy Leśnej. Przez telewizor, w butelkach z sodówą, kumulował całe kwanty pozytywnej energii. Czegoś podobnego jak imć Twardowski, spróbowali także w Gdyni. Użyto widoczków, rzuconych na ekran i pana prezydenta, który prostym gestem miał ożywić portret miasta. Niestety, daremnie wyciągał ręce do obrazu. A obraz doń ani razu.
Po autorze tego performance także wszelki słuch zaginął. W wyszukiwarce GdyniaInfoBox jest znamienny komunikat: „Wygląda na to że nie byliśmy w stanie znaleźć tego czego szukasz. (…) skontaktuj się z autorem”. …Sęk w tym, że nie można też odnaleźć ani jego serwera, ani serwera proxy. Mocno musiał zadziałać urok, rzucony przez mściwych lokatorów z sąsiedztwa, którym konstrukcja InfoBoxu zasłoniła widok na Skwer i Zatokę.
Drobne usterki nie przeszkodziły jednak otwarciu najnowszej atrakcji turystycznej z oooooogromną makietą na początku. Jest ona może niedotykalska, jak dyskretnie informuje tabliczka. Ale tuż obok umieszczono kilka sporych ekranów, które trzeba koniecznie dotknąć, by uzyskać pożądane efekty wizualne.
Wraz z projekcją filmów o Gdyni z lotu ptaka i z wyobraźni urbanistów – przedsięwzięcie ze wszech miar udane. Tym bardziej, że pod (jednym) dachem z restauracją „Chwila Moment”, do której dostawiono nawet wieżę widokową. Pewnie gdyby w lokalu na Kamiennej Górze lepiej karmili, tam zlokalizowano by panoramiczną konstrukcję. Zawsze to 50 metrów wyżej nad poziom morza.
Ale to i tak lepszy rydz, niż nic wobec niegdysiejszych nadziei wiązanych z tarasem wieżowca Sea Towers. Właściciele szybko je rozwiali, korzystając z nieprecyzyjnej umowy i nowej świeckiej tradycji (vide „Miś”, scena nr.92): „Przepraszamy, taras widokowy nieczynny. Najbliższy czynny taras widokowy… itd”. W tym przypadku – we wsi Gniewino.
Po otwarciu GdyniaInfoBoxu nie trzeba kupować apartamentu w czarnym domiszczu przy Nabrzeżu Prezydenta, ani szukać znajomych, którzy udostępniliby widoki z łaski na uciechę. Wystarczy tup, tup, tup po schódkach, albo windą…i już. Pewnie, że to tylko dwadzieścia, a nie sto czterdzieści metrów i trzecie, a nie 32 piętro. Ale dla malkontentów jest nawet peryskop.
Już pierwszego dnia ludzie docenili inwestycję. Kolejka chętnych była nawet dłuższa, niż do darmowych puszek z piciem przy gastronomicznym królestwie mistrza Michała Maja. Nawiązując zaś do wspomnianej na wstępie metafizyki, w ściągawce dla dziennikarzy napisano, że będzie to także miejsce kumulujące dobrą energię. Czyli, że nawet krnąbrny obraz w końcu przemówi. I to nie od święta, gdy mu się całkiem po prostu nie chciało. Ale na co dzień. Do każdego.