Kto z Trójmiasta jest, ten zapewne wie, gdzie dobrze i po polsku w Trójmieście zjeść można. Większość z nas słyszała już o Karczmie Zagroda na granicy Gdańska i Sopotu czy słynnej Kuchni Polskiej w sercu Gdańska. A czy ktoś z Państwa odwiedził kiedyś Restauracyjkę u Babuni? Jeśli nie, to serdecznie zapraszam na wycieczkę po tym miejscu. Wybrałam się tam razem z Weroniką z Radia Gdańsk. Obie jesteśmy z Trójmiasta, jednak okolice Wrzeszcza i Zaspy, jak udowodniłyśmy sobie wczoraj, nie są nam dobrze znane. Od wczoraj też nie ufam nawigacji, po raz kolejny tradycyjna metoda (mapa w rękę i jada!) okazała się najlepsza. Po lekkich zawirowaniach, zwiedzeniu kilku osiedli i chwili zwątpienia udało się.
Babunia czeka na gości w Gdańsku Wrzeszczu przy ulicy Franciszka Hynka 6/4 i już od progu wita ich przemiłą atmosferą. Wystrój zdecydowanie jest uciechą dla oczu, bardzo elegancki, jednocześnie przytulny i faktycznie nawiązuje do wystroju babcinych saloników sprzed lat.
Schludnie, bez przepychu, a przy tym elegancko – to z pewnością charakterystyka tego miejsca.
Na dole fotele obite kwiecistą tapicerką, drewniany bar, a na piętrze surowe krzesła z kwiecistymi poduchami i elegancki kominek z nad, którego gości dogląda rzeczona Babunia. Uroczo, aż chce się wrócić do tego miejsca!
Babunia w kuchni, a ciotunia na sali?
Chyba tak! Babunię widziałyśmy tylko na obrazie, obsługiwała nas przemiła pani Adrianna, którą zdecydowanie prędzej nazwałabym ciocią niż babcią. Z pewnością jest to osoba, która dodaje dużo ciepła i serca całej restauracji. Poleca, proponuje, a przede wszystkim doskonale wie, co dzieje się w kuchni i żadne z dań nie jest dla niej tajemnicą. Krząta się w pobliżu, ale towarzyszy gościom dyskretnie. W każdej chwili można coś domówić, a potrawy podawane są na czas. Pani Adrianno tak trzymać!
Menu bogate, ale czy jest co jeść?
Menu pisane babciną ręką, zachwyca ilością i różnorodnością dań. Od wegetariańskiej zupy cebulowej, poprzez ogrom pierogów, klusek i mięsiwa, po różnorodne desery. Można wybrać coś ze specjałów babuni czyli: gołąbki z kartoflami w sosie z pomidorów, kawałek babcinej drożdżówki z gorącym trunkiem lub pyzy z mięsem. Są też bitki wołowe, zrazy na kilka sposobów, tradycyjny polski schabowy, filet z konfiturą, czy też pierś z kaczki perfumowana żubrówką. W skrócie- starowinka kusi nasze zmysły z każdej strony.
Ostatecznie zdecydowałyśmy się na staropolski żurek z jajkiem i białą kiełbasą, rosół z domowym makaronem, pierogi z kurczakiem i groszkiem, zrazy wieprzowe z kiszoną kapustą, zrazy wołowe z prawdziwkami, truskawkowy kompot i sernik. Dużo prawda? A jednak karta wciąż mnie kusi i chyba ciekawość zaprowadzi mnie do Babuni jeszcze nie raz.
Zjadły ze smakiem, a może strachem?
To na co do babuni na pewno warto zajrzeć to kompot z truskawek. Dla mnie to zdecydowanie smak z dzieciństwa. Do dziś pamiętam jak babcia i mama spędzały letnie wieczory przygotowując truskawkowy kompot ze zbiorów z przydomowych rabatek.
Później słoje stawały na półce obok jabłkowych, porzeczkowych, malinowych i innych przetworów, jednak to truskawkowa ambrozja znikała z półek najszybciej. A ileż to razy razem z bratem potajemnie podkradaliśmy ją ze spiżarni?
Kurczakowe pierogi z groszkowym dodatkiem? Do wczoraj myślałam, że tylko ja porywam się na takie fantazje. Kilka lat temu podczas jednej z (bo zdarzają się często) pierogowej manii, postanowiłam ugotować pierogi z kurczakiem. Od tamtego dnia wiem, że to nie do końca pasujące do siebie smaki. Żałuję, że nie udało mi się spróbować pierogów z dziczyzną wyrobu Pani Starszej, jednak nic straconego, a ich brak (zarówno jak i kilku innych dań) świadczy tylko o tym, że u Babuni gotuje się świeżo.
Zrazy polecam: dla fanów słodkiej nuty przy obiedzie wieprzowe z kiszoną kapustą, dla tradycjonalistów wołowe z prawdziwkami, a do tego buraczki zasmażane z miodem i rodzynkami. Niebo w gębie!
Po obiadowej rozpuście, mimo żołądkowych protestów, oczy zamówiły sernik „taki nasz tradycyjny”- jak stwierdziła pani Adrianna. Strzał w dziesiątkę i niski pokłon.
Nie za pięknie?
Plusem restauracji z pewnością jest malutki kącik dla dzieci. Być może nie jest to miejsce, gdzie nasz milusiński spędziłby długie godziny, jednak na czas oczekiwania na obiadek spokojnie wystarczy.
Zmotoryzowanym polecam uzbroić się w cierpliwość podczas poszukiwania miejsca parkingowego między blokami, przy restauracji niestety nie wszyscy goście takie miejsce znajdą. A może namówię Państwa na zmianę czterech kół na dwa? Najpierw do Babuni, a później nad morze? Choć może lepiej odwrotnie…
Aby zobaczyć więcej zdjęć z niedzielnej wyprawy, zapraszam do galerii. Pozdrawiam i zapraszam do konwersacji tester@radio.gdansk.pl
Może ktoś z Państwa poleci mi ciekawe miejsce godne odwiedzenia?