Jak obiecywałam na początku tygodnia, na weekend wybrałam się za miasto, aby sprawdzić, co w kulinarnej trawie piszczy w okolicach Kościerzyny.
Sobotnie popołudnie spędziliśmy na rynku w centrum miasta, buszując po sklepach przy okolicznych uliczkach i delektując się ich urokiem. Około godz. 16:00 nasze żołądki zaczęły domagać się obiadu, zatem wyruszyliśmy na poszukiwania ciekawej restauracji. Niestety, tym razem internet zawiódł, a to co spotkaliśmy w pobliżu nie zapowiadało się interesująco. W większości były to knajpy typu fast-food, pizzerie i bary.
Szczęśliwie przypomniała mi się wiadomość od jednej ze słuchaczek Radia Gdańsk. Pani Hanna na początku tygodnia napisała: Ostatnio będąc w Kościerzynie odwiedziłam restaurację „Pod Kurem”. Trafiłam tam przypadkowo, bo obiekt znajduje się na obrzeżach miasta na skraju lasu.
Pani Hanna zachwalała przede wszystkim kiszkę kaszubską i poleciła, by po okolicy poruszać się rowerem, bo widoki są naprawdę bajeczne. Krajobraz malowniczy bez dwóch zdań, niestety nie było nam dane zabrać rowerów. Moje autko wielkości mini ledwo zmieściło dwie osoby, psiaka i bagaże… Na rowery nie było miejsca, żałujemy!
Zachęceni dobrą recenzją pani Hanny, chwyciliśmy mapę i ruszyliśmy na skraj miasta w poszukiwaniu restauracji Pod Kurem. Jadąc, kilkakrotnie się zgubiliśmy i mieliśmy chwile zwątpienia, czy kiedykolwiek uda nam się dotrzeć do restauracji.
Po pewnym czasie jednak, zobaczyliśmy drewnianą bramę wjazdową, która, jak się okazało prowadziła do Strzelnicy Bractwa Kurkowego, Centrum Kultury Kaszubskiej oraz hotelu. Znajdowała się tam również restauracja „Pod Kurem”. Udało się!
Cała posiadłość otoczona jest lasem, okala ją zadbany, zielony , akby muśnięty przez malarza trawnik, a u dołu znajduje się strzelnica. Dookoła ustawione są tablice edukacyjne, z których możemy dowiedzieć się np. jakie ptaki, o której i w jaki sposób śpiewają, czy jakie rośliny możemy spotkać w lesie oraz (dla smakoszy) jak wypieka się kaszubski chleb. Pouczające i ciekawe.
Sama restauracja jest bardzo elegancka, styl trochę starodawny, a trochę nowoczesny. Ciemne stoły usłane śnieżnobiałymi obrusami, a przy nich surowe krzesła. Ściany ozdabiają powiększające wnętrze lustra, liczne rośliny, stary kredens dodający smaczku całości, pianino i nieco bardziej nowoczesny kominek, przy którym zimą można zasiąść i ogrzać się na wygodnej kanapie.
Jako, że pogoda dopisała, postanowiliśmy usiąść na zewnątrz. Tam na trawniku rozstawione są typowe ogrodowe ławy, każda przyozdobiona wazonem pełnym polnych dobroci oraz czereśniami leżącymi na mchu. Naturalnie i pięknie, jak na leśną knajpkę przystało. Również sztućce, które otrzymujemy od Pani kelnerki, oprócz zielonej serwetki, przyozdobione są polnymi kwiatami.
Wreszcie czas na jedzenie. Na Panią kelnerkę nie musieliśmy długo czekać, podobnie jak na każde z dań. Ogromny plus!
Menu bardzo ciekawe, z typowo kaszubskimi smakami. Chodź moi dziadkowie pochodzą z kaszub i zawsze sądziłam, że tamtejszą kuchnie znam dosyć dobrze, to kilka dań mnie zaskoczyło. No nic, trzeba było spróbować tych nowości!
Pierwszym z zamówionych przez nas dań była kiszka, zdaniem Pani Hanny (słuchaczki Radia Gdańsk) najlepsza na Kaszubach! Danie do tej pory absolutnie mi nie znane, a szkoda, bo faktycznie wyśmienite. A czym jest rzeczona kiszka? To puree ziemniaczane z podsmażanym boczkiem i cebulką, zwinięte w rulonik. Tutaj było pokrojone na „kotleciki” panierowane i podsmażone. Podane zostało z sosem kurkowm (jak na krainę porośniętą lasami przystało- zbieranymi w okolicy) i świeżym koperkiem. Koszt 10zł, a jedną porcją spokojnie można się najeść.
Kolejnym daniem był kaszubski żurek. Bardzo gęsty, lekko kwaśny i z bardzo dużą ilością białej kiełbaski. Do żurku osobno podane zasmażane z boczkiem ziemniaczki. Pychota, a porcja tym razem również spora za bardzo rozsądną cenę 9 zł.
Wreszcie przyszła pora na dania główne, a zarazem ostatnie (niestety na deser miejsca w żołądkach nie wystarczyło). U mnie był to kolejny dotychczas obcy mi kaszubski przysmak: „Ferkase” czyli kura w białym sosie z rodzynkami, a u mojego towarzysza bohater karty letniej, czyli łosoś na sałacie koktajlowej z sosem vinegrette truskawkowo-miętowym.
Okazało się, że tajemnicze ‘Ferkase’ to gotowane kawałki kury w słodkawym sosie podane z ryżem. Słodkawy sos podobno każdy na Kaszubach przyrządza inaczej, jednak jego podstawa to śmietanka, cukier oraz cytryna. Tutaj zauważyłam również agrest oraz rodzynki. Sos słodkawy, z pozoru absolutnie nie pasujący do głównego dania, jednak w połączeniu z dość mdłymi smakami duszonego kurczaka i ryż smakuje zaskakująco dobrze! Jest to danie bardzo popularne na kaszubskich stołach. Jak się dowiedziałam, gościło na weselu moich rodziców, a wśród rodziny mojego chłopaka także jest bardzo dobrze znane i często gotowane. Proste i smaczne! A koszt? 18 zł.
Łosoś podany został na sałacie (głównie lodowej, z domieszką innych), z czerwoną cebulką, żółtą papryką, kukurydzą, pomidorem i rzodkiewką. Smaku dodawał truskawkowo-miętowy sos vinegrette i chrupiąca, czosnkowa grzanka. Całość tworzyła bardzo lekkie, kolorowe i idealne na letnie dni danie. Podobnie jak pozostałe, wyjątkowo smaczne i swojskie!
W Restauracji „Pod Kurem” polecam również koktajle! Deserowy bananowy czar (połączenie banana, bitej śmietany i lodów), czy bardziej orzeźwiający napój jabłkowy. Oba przygotowywane na miejscu i niedrogie (7 i 5zł).
Jednym słowem miejsce bajeczne! Smacznie, tanio, a do tego nastrój tworzony przez otoczenie, śpiew ptaków, zapach lasu… Pani Hanno serdecznie dziękuję za polecenie tego miejsca, a wszystkich Państwa zapraszam do odwiedzenia Kościerzyny i odpoczynku w Restauracji Pod Kurem znajdującym się na jej obrzeżach przy ulicy Strzelnica 2.
Pozdrawiam i zachęcam do mailowego kontaktu ze mną tester@radio.gdansk.pl