Wczorajszy dzień to najlepszy przykład na to, że nie zawsze odwiedzane restauracje nadają się do recenzji. Odwiedzam wiele miejsc, jednak nie o wszystkich opowiadam.
W dniu dzisiejszym planowałam opowiedzieć Państwu o jednym z najbardziej polecanych barów sushi. Niskie ceny, ogromny wybór, przemiła obsługa i bardzo dobry smak. Wszystko było ok, dopóki z jednego z krążków nie wyszedł… robak.
O tym miejscu już nie opowiem, jednak znalazłam coś, co w klimat Sopotu wpasowuje się idealnie. To restauracja Stacja Sopot prowadzona przez parę Agatę i Pawła. Mieści się przy ulicy Władysława Jagiełły 3/1 w budynku jednej z kamienic.
Wystrój pomysłowy, designerski, niespotykany. Od wejścia widać jak wiele pracy właściciele włożyli w każdy jego element.
Do wejścia prowadzą nas lekko zakręcone schodki ozdobione kwiatami. Widać, że Agata uwielbia kwiaty i zieleń, bo są obecne na każdym kroku. Każdy stolik, parapet, a nawet bar usłane są świeżymi roślinami.
Wchodząc do restauracji, warto też zwrócić uwagę na to co napisane jest kolorową kredą na tablicy. To dania spoza karty, skomponowane przez Pawła. Czasem to coś, co sezonowe, innym razem to ciekawa wariacja, która akurat wpadła mu do głowy.
A propos, za wspaniałe smaki i kombinacje spotkane w tym miejscu winić można Pawła. Kuchnia (wbrew temu co mogłoby się wydawać) to jego królestwo. To kucharz samouk, od 16 roku życia gotuje, próbuje, eksperymentuje. A ma już za sobą pracę w kuchniach wielu znanych restauracji i wreszcie odważył się postawić na swoją własną.
Rękę Agaty widać również w tym co trafia na stół. Sama mówi, że nie zna się na kuchni, to działka Pawła. Więc co robi? Serduszko na talerzu obok sernika, pięknie podane napoje, dobra rada podczas zamówienia – to wszystko jej zasługa.
Słowem para dobrana idealnie, bardzo zgrany duet, a co za tym idzie? Knajpka, do której aż chce się wracać!
Poza wspaniałą obsługą, to miejsce charakteryzuje się zdrową kuchnią. Zjemy tutaj potrawy przygotowane w większości z produktów bio. Agata i Paweł jeszcze przed otwarciem jeżdżą do jednego z gdyńskich sklepów tego typu i kupują dla swych gości to, co świeże, zdrowe i pyszne.
W menu królują przede wszystkim sałatki. Są takie z mięsiwem, a dla tych którzy od mięsa stronią, typowo warzywne, a częściej warzywno-owocowe z ciekawymi dodatkami.
Są też inne propozycje. Krewetki na kilka sposobów, podobno zawsze świeży łosoś, mule (niestety te chwilowo się rozmnażają i dopiero za miesiąc będzie można ich spróbować), pierogi (podsłuchaliśmy gości ze stolika obok – podobno wyśmienite), a i zupka się znajdzie. Do wyboru jest też ogromna ilość różnych kaw, herbat i to co lubię najbardziej – owocowych koktajli i soków.
Gdybym pracowała w okolicy, z pewnością często chodziłabym tam na lunch!
A co zamawiamy? Od dawna mam ochotę na sałatkę cezar. Niestety w większości knajpek podawana jest ona z sałatą lodową, czy na mixie sałat. Wreszcie udało mi się trafić na prawdziwą – z sałatą rzymską. Powala mnie jej wielkość. Niestety nie jestem w stanie zjeść całej, ale to dobrze – wiem, że gdy będę bardzo głodna, najem się do syta. Oprócz sałaty, pomidorków koktajlowych, grillowanego kurczaka i wyśmienitego sosu w sałatce jest też dobrze wysmażony bekon oraz ogromne grzanki czosnkowe z ciemnego chleba. Całość smakuje wspaniale i jest bardzo zdrowa!
Robert zamawia „sałatkę dnia”. To mix sałat z kurczakiem, serem pleśniowym i orzechami włoskim w towarzystwie malin i borówki. Po kilku moich recenzjach, na pewno orientujecie się Państwo jak bardzo lubię takie połączenia. Ta porcja również jest ogromna i nie jesteśmy w stanie jej sprostać…
Mój żołądek był już wypełniony po brzegi, jednak nie byłabym sobą gdybym nie spróbowała deseru! Decyduję się na lekki sernik mascarpone. To nie był deser z serii „słodki aż mnie skręca”, nazwałabym go zdrowszą wersją deseru. Spód ciasta to po prostu musli, kolejną warstwę stanowi serek mascarpone z dodatkiem kakao i kawałkami czekolady. Mnie najbardziej smakowała jednak górna warstwa – świeże maliny i borówka. Serniczkiem podzieliłam się z dwoma koleżankami i wszystkie byłyśmy zachwycone!
Ostrzegam! Stacja Sopot nie jest miejscem dla każdego. Fani tłustych potraw raczej nie znajdą nic dla siebie. Kolejny plus tego miejsca to świetna lokalizacja. W centrum, a jednak nieco na uboczu, z dala od zgiełku Monte Cassino i tłumów turystów. Oprócz tego Stacja Sopot może pochwalić się wspaniałymi sąsiadami. Mam na myśli pub Czarna Wołga, który znam od lat. Prowadzony również przez młodych ludzi, pełnych pomysłów i energii. Co ich wyróżnia spośród innych miejsc? Ogromny wybór piw z całego świata, nawet tych z najmniejszych browarów. Takiego wyboru nie spotkałam nigdzie indziej. Poza tym często organizowane są tam różnego rodzaju eventy. Można tu obejrzeć mecz, a w czasie roku akademickiego (za darmo!) uczęszczać na lekcje języków. Kusi?
Nie pozostaje mi nic innego, jak zaprosić Państwa do tych miejsc. Na lunch, obiad, lekką kolację do Stacji Sopot, a później na piwko do ich sąsiadów.
Tradycyjnie zapraszam do kontaktu tester@radio.gdansk.pl
Pozdrawiam!