Stoiska ulokowano wzdłuż zabytkowych murów. Prominenci, z prezesami i ministrami też stanęli na tle Katowni. Miejscowym i turystom hojną ręką rozdawano kiełbasy. Ale byli i tacy, którzy zasłużyli by ich nawet obrzucić mięsem! Taki wyrok mógł zapaść w zaciszu sali konferencyjnej przy ul. Piwnej, gdzie ponad dwie godziny trwał sąd nad prasę i TV. Za wbijanie noża w osiągnięcia przemysłowo – przetwórczo – handlowe tej sfery gospodarki.
Na rozprawie z okazji „Polskiego Świętomięsa” oskarżonych nie było. Zresztą nie mieli szans wobec aktu oskarżenia, który przedstawił wybitny ekspert i fachowiec z rady ds. przeciwdziałania szarej strefie w gospodarce żywnościowej.
Prezentacja była miażdżąca. Przypominała, że od dziesięciu lat trwa bezlitosna nagonka na rzeźników i wędliniarzy. Dziennikarze albo wymyślają afery, albo rozdmuchują incydenty, a generalnie szkodzą, „chociaż nie ma zatruć, więc chyba nie jest tak źle” – podkreślał jeden z prezesów.
Zło masmediów polega też na tym, że przy każdej sposobności, dokuczając i godzą w dobre imię, a nawet potrafią zachwiać naszymi zagranicznymi rynkami zbytu.
Dowodem była m.in. sekwencja z „Krótkiego filmu o zabijaniu”, zrealizowanego ukrytą kamerą przez organizację „Animals” w kilku pomorskich rzeźniach. Zdaniem referenta – nadużycie i manipulacja, służąca wyeliminowaniu polskiego mięsa z Anglii.
Kolejny slajd i znów ukryta kamera. Tym razem odświeżanie wędlin. Skandal? Po prostu problem z zagospodarowaniem zwrotów. Fakt, że naganny i od ośmiu lat wciąż aktualny, ale – tu pomysł na rozwiązanie – „sprawę zwrotów należy dopieścić”.
Rok 2009 – do wyrobów garmażeryjnych trafia przeterminowane mięso ze Szwecji. Winni północni sąsiedzi. Zezwolili na wywóz, a ktoś w Polsce skorzystał na „hipokryzji niektórych krajów UE”. Inne skandale też znów nie takie. „Afera solna”, czyli 12 lat faszerowania wyrobów mięsnych solą techniczną miast soli kuchennej. Zawiniła mafia, ale sprawę rozdmuchała telewizja. A już najgorsza była fundacja „Pro – test”, wymuszająca na władzach centralnych do ogłoszenia listy produktów zawierających rakotwórcze azotany. Zdaniem służb sanitarnych nieszkodliwe, bo „ich zawartość mieściła się w normie”. A Czechom to nie w smak i wstrzymują import!
Niekończąca się seria przygnębiających faktów, a – na koniec – światełko nadziei. Główny Inspektorat Weterynarii wprowadził w kwietniu br. program „Zero tolerancji”: zintensyfikowanie kontroli w ubojniach i zakładach mięsnych, zwiększenie zaangażowania organów ścigania oraz zdyscyplinowanie lekarzy weterynarii, rotacja kontrolerów w przedsiębiorstwach i niezapowiedziane inspekcje.
Na stronę internetową Głównego Inspektoratu Weterynarii co kilka dni trafiają komunikaty z placu boju. Inspirujące. Ale co dalej? Usiłował to powiedzieć przedstawiciel fachowego kwartalnika. Ale mu szybko odebrano mikrofon. Gdy gra toczy się o miliardy i „nasz majątek narodowy” – jak to ktoś ładnie powiedział – trzeba po prostu dobrze zainwestować parę milionów. Także w media branżowe.
Na przykład w niszowy dziś kanał TVR, który może stać się TVR 24, czy w wydanie „Codziennej Gazety Spożywczej” wydawanej w milionowym nakładzie, albo w dobry portal, dostępny na wszystkich platformach.
Wędliniarze i rzeźnicy biedni nie są. O słuszności ich hasła „W mięsie siła” świadczy również fakt, że oprócz kilku ministerstw i urzędów centralnych opiekuje się nimi prawie dziesięciu świętych: od Antoniego Wielkiego po Stanisława. W grę wchodzi również (jako dziesiąty) św. Mateusz. Ten od rzucanie pereł przed wieprze, a więc – wymagających ewangelizacji – krnąbrnych mediów.
Można to robić kilkoma metodami. Z wykorzystaniem humanitarnych technik stosowanych w branży, choć najlepiej za pomocą właściwie lokowanych pieniędzy. Rzecz wcale nie w tym Drodzy Rzeźnicy i Masarze, by sobie nawzajem podkładać, hm…nogę.