Przed laty krążył żart, że najdotkliwszą karą dla Anglika jest pozbawienie go herbaty, dla Czecha – brak dostępu do piwa i knedliczków, dla Amerykanina – zamknięcie McDonaldów, a dla Polaka – utrata z n a j o m o ś c i. Dlatego zawiera się je przy każdej okazji, a wizytówki – jak statki na niebie – szybują często – gęsto między ich właścicielami na konferencjach, bankietach czy w podróży.
Zwłaszcza pora letnia wyjątkowo sprzyja nawiązywaniu kontaktów. Może nawet nie zawsze szalenie korzystnych, ale często bardzo pouczających, bo wzbogacających wiedzę o ludziach, ich naturze i marzeniach.
Dlatego z zainteresowaniem słuchałem, jak dwaj bracia z Krakowa głośno opowiadali o handlowym interesie życia, jaki zrobią na Wybrzeżu, młoda Niemka zwierzała się ze swej pasji pomagania bliźnim, absolwent Akademii Muzycznej był szczęśliwy, że dostał pracę w orkiestrze wojskowej, a dla pięknej stewardessy kolejnym etapem będą studia na Uniwersytecie Gdańskim.
Jednak najwięcej opowiedział mi były górnik z KWK Knurów. Syna ma w Toruniu, córkę w Bergen, gdzie uczy ekonomii. Jednak pytany o wrażenia z fiordów uśmiechnął się tylko i lapidarnie stwierdził: „Mam tutaj jeszcze tyle do zrobienia”. Wyzwanie, jakie przed nim stoi kryło zaś „coś”, co pieczołowicie owinął kraciastym kocem i przytroczył do wózka.
Kluczem do największego osiągnięcia do jakiego doszedł między Wielkopolską, skąd pochodzi a Śląskiem, gdzie powędrował „za chlebem” jako dziecko młynarza – wroga klasowego, są szachy. Ich też głównie dotyczył monolog Krzysztofa Mąkólskiego, instruktora – trenera brydża sportowego, szachów i warcabów.
Wciągnął się do tej gry jeszcze jako pięcioletni szkrab. Przyniosły mu także wiele radości i sukcesów zarówno sportowych, jak i towarzyskich. Ale przecież – jest o tym przekonany – obok wielu innych -gra ta ma też zadziwiające właściwości terapeutyczne. Z tych i jeszcze wielu innych powodów w szachy należy grać – jak zgrabnie rymuje – „od maluszka do staruszka”.
Pomocne zaś temu będą składane stoły ćwiczebne jego pomysłu, których produkcję na masową skalę zamierza ze znajomym uruchomić w Kaliszu. Panu Mąkólskiemu marzy się bowiem, że wszędzie tam, gdzie jest większe zbiorowisko ludzi, w poczekalniach, na dworcach i lotniskach, czy na szkolnych korytarzach, zawsze znajdą się tacy, którzy zechcą rozegrać partyjkę królewskiej gry.
Dowodem, że właśnie ten nawyk i umiejętności należy rozwijać „od maluszka” są zajęcia szachowe, jakie on i jego koledzy, jeszcze niedawno prowadzili z małymi dziećmi, póki reforma finansowania przedszkoli nie usunęła takich jak on poza edukacyjny nawias. A przecież, jako swój osobisty sukces traktuje fakt, jedna z jego podopiecznych została ubiegłoroczną szachową mistrzynią Polski w grupie najmłodszych championek!
Nieprzypadkowo zresztą stało się to w Centrum „Orle Gniazdo” w Szczyrku, gdzie praktycznie przez cały rok spotykają się adepci i mistrzowie różnych dziedzin, oraz amatorzy różnych pasji. Można powiedzieć, że – od tańca do różańca, bo stamtąd tylko paręset metrów dzieli od Sanktuarium, w którym Salezjanie sprawują opiekę duszpasterską. W tym miejscu także wielu podobnie, jak K. Mąkólski, przeciera szlaki. Niektórzy nawet dosłownie, bowiem na miejsce dorocznych spotkań skrzykują się tutaj każdej jesieni podróżnicy i globtroterzy.
Każdy może do nich dołączyć, jako że podróże nie tylko kształcą, ale inspirują. Również (a może nawet wtedy), gdy odbywa się je koleją, lub Polskim Busem.