Zaproszenie brzmiało Poznajmy się bliżej, więc nijak się oprzeć takiej obietnicy. Nadawca, który już od dwóch lat pilotuje medialnie największą gdyńską inwestycję handlową, ostatnio zadziwiał swą erudycją w kwestii literatury francuskiej. Kontynuując wątek, tym razem doszliśmy do Diderota i przedstawienia Kubusia Fatalisty w warszawskim Dramatycznym. Oglądałem ten spektakl w połowie lat 70. Niezapomniane wrażenia: na scenie Mieczysław Voit, jako Pan i Zbigniew Zapasiewicz w roli tytułowej, a na widowni – Stanisław Zaczyk z piękną żoną – Alicją Bobrowską.
Mój sympatyczny rozmówca, z racji wieku, miał z Kubusiem do czynienia już epokę później. Ale za to od kulis i w niegorszej inscenizacji, tyle że z Zapasiewiczem, który „awansował” do roli Pana.
Realizując hasło przewodnie zaproszenia, poznaliśmy się bliżej ze zdecydowanie młodszą od nas Koleżanką z bardzo bogato ilustrowanego magazynu Dolce Vita. Nazwą, mającą także dobre konotacje z Federico Fellinim i jego twórczością. Koleżankę chyba trochę znudziliśmy takimi skojarzeniami, bo dziś tego na uniwersytetach raczej nie uczą, ale za to sporo opowiedziała o dalekim Azerbejdżanie i uchodźcach z Nagornego Karabachu, którymi przez miesiąc opiekowała się jako wolontariuszka.
Konferencja prasowa jeszcze się na dobre nie rozpoczęła, a już spełniła tytułowe zadanie. Dotyczyła ona – jak to fachowo nazwano – „kampanii otwarciowej” gdyńskiej galerii handlowo – rozrywkowej, w której wszystko jest, albo będzie „naj”. Z mnóstwem niespodzianek! Publiczność dorosłą i małoletnią mają tu wabić nie tylko sklepy i lokale gastronomiczne, ale także rozległe strefy kultury i wypoczynku. Czyli, dla każdego coś miłego!
I dlatego, w ramach obligatoryjnego „poznajmy się bliżej”, torturom licznych wywiadów i krzyżowemu ogniowi pytań poddany został Marek Ciszewski, dyrektor – jak napisano w presskicie – „innowacyjnego rozwiązania „trzy w jednym” (które) łączy rozrywkę, zakupy, modę oraz usługi spożywcze”.
M. Ciszewski wygrał w cuglach casting na szefa siedmiu hektarów pod jednym dachem nie tylko dlatego, że – jak mówi o sobie – jest dinozaurem w branży. Po prostu ze studiów w krakowskiej Akademii Ekonomicznej, wyjazdów na liczne kursy w amerykańskich Mekkach handlowych oraz z dobrej praktyki licencjonowanego zarządcy wie, jak się wynajmuje powierzchnie, jak w nich handlować i jak nimi gospodarzyć.
Dotychczas skokiem na głęboką wodę była dlań Silesia City Center. To właśnie tam wpadł na pomysł, by zorganizować konkurs na oznaczenie alejek handlowych nazwami okolicznych miejscowości. Wygrały m.in. Chorzów, Zabrze, Mysłowice i Pszczyna. W szranki stanęły też Świętochłowice, Siemianowice Śląskie, kontra Tarnowskie Góry i Czeladź. Ale i tak znalazł się jakiś malkontent, któremu do szczęścia zabrakło „Nowej Rudy”.
W Gdyni takiego problemu nie ma, choć alejki, wzdłuż których usytuowano sklepy, też nie będą anonimowe. Nawiązując do nazwy Centrum otrzymają nazwy różnych riwier: francuskiej, włoskiej, czy tureckiej. Obejdzie się zatem bez potencjalnych konfliktów kaszubsko – kociewskich, kartusko – kościerskich, a także wątpliwości, czy lepsza Nowa Ruda, czy lepszy „rydz niż nic”?