Pomorski Węzeł Lotniczy, czyli współpraca portów lotniczych w Trójmieście i w jego okolicy, na razie pozostaje w sferze marzeń. Fachowcy na gdańskim uniwersytecie zajęli się badaniem marzeń sennych, a już parę tygodni później w gdyńskim parku technologicznym zorganizowano seans spirytystów – marzycieli. Oczywiście, dla kamuflażu, nadając mu jak najbardziej racjonalną nazwę „Międzynarodowego Forum Gospodarczego – panel lotniska regionalne”. W półmroku zielonej sali wywoływano ducha modelu nowoczesnego lotniska GA. GA – to General Aviation, czyli lotnictwo ogólne. Jak z definicji wynika obejmujące – wyłączywszy loty rozkładowe i wojskowe – rejsy maszyn wynajmowanych na pojedyncze loty oraz cały ruch lotniczy prywatny i komercyjny balonami, sterowcami, szybowcami i paralotniami, a nawet hydroplanami.
Większość lotnisk na świecie obsługuje wyłącznie GA, a że interes dobrze się kręci dowiódł pierwszy ekspert lotniczy – redaktor naczelny miesięcznika „Skrzydlata Polska”. O tym, że także w Polsce jest szansa na rozwój lotnictwa turystycznego i korporacyjnego – był też przekonany następny ekspert rynku lotniczego – PR manager spółki wydawniczej Gremi Media S.A. Kropkę nad „i” postawił zaś finansista – ekspert nr 3, dowodząc że lotnisko w Katowicach potrafi wyjść naprzeciw wszystkiemu co się rusza na ziemi i nad ziemią budując właśnie terminal GA w Pyrzowicach.
I wtedy właśnie nad zebranymi uniósł się duch profesora Andrzeja Rucińskiego, który mówi i pisze, że – owszem, można budować i rozbudowywać, ale jak daleko może się posunąć racjonalna, optymalna wielkość regionalnego portu lotniczego? Oczywiście – bez końca. – Tylko po co?! – pyta retorycznie. I odpowiada: właśnie u nas, nad Zatoką Gdańską, dysponujemy unikatowymi warunkami dla dynamicznego rozwoju nowoczesnej aero komunikacji. Należy jednak uruchomić Pomorski Węzeł Lotniczy, utworzony przez Port w Rębiechowie, Port Gdynia-Kosakowo i lotnisko w Pruszczu Gdańskim. Można dzięki temu uzyskać m.in. większy potencjał transportu lotniczego w regionie, znaczną deglomerację ruchu lotniczego, czy zmniejszenie jego uciążliwości. Można także mieć wartość dodaną w postaci zrównoważonego rozwoju naszej aglomeracji.
Niestety, prof. Ruciński mógł być na konferencji wyłącznie duchem, bo się jakoś nie zakwalifikował do grona ekspertów panelu. Natomiast zaproszenie przyjął i miał prowadzić dyskusję przedstawiciel resortu transportu Andrzej Korzeniowski, radca ministra z Departamentu Lotnictwa. Niestety, przyczyn jego absencji, nie ujawniono, a prasa doniosła, że udał się na emeryturę. Do dyskusji powinien się więc włączyć duch jego poglądów na funkcjonowanie gdyńskiego GA, nie tylko wspierających tezy prof. A. Rucińskiego. Także wskazujący nawet na tak unikatowe dziś funkcje, jak możliwość i potrzeba korzystania z wodnosamolotów. Gdy lotnisko Gdynia-Kosakowo zajmie się ich obsługą „będzie to wydarzenie na miarę odkrycia żyły złota” – stwierdził kiedyś pan radca.
Ale o tym z Januszem Statecznym – prezesem zarządu portu lotniczego rozmawiano wyłącznie w kuluarach. Tam gdzie lewitowały także duchy innych nieobecnych, którzy mogliby zaświadczyć, że GA w Gdyni – to nie są wyłącznie mrzonki i fanaberie Wojciecha Szczurka. Pierwszym z nich jest Urząd Lotnictwa Cywilnego i dokument pt. „Główne kierunki rozwoju lotnictwa ogólnego w Polsce w latach 2007-2010”, drugi – to duch ministra Eugeniusza Wróbla, autora strategii rozwoju transportu typu GA w Polsce, ze szczególnym uwzględnieniem rozwoju lotnisk lokalnych.
Ponieważ jednak duchów (podobno) nie ma – obecni ciałem eksperci zajmowali się innymi sprawami niż lotniska w Gdyni. Można było nawet odnieść, całkiem mylne wrażenie, że nie jest ono usytuowane w Babich Dołach, czy w Kosakowie, lecz na manowcach.