Z żartobliwego życzenia „Lataj nisko i powoli”, pozostało już w tej dziedzinie sportu tylko „nisko”. Reszta, to technika i precyzja. Umiejętność wykonywania wiązanek kilkunastu figur akrobatycznych przez pilotów oraz wyduszania ile się da ze sterów i silników ich maszyn. Taka też jest najprostsza definicja tego, co w lipcu 2014 roku mamy oglądać na gdyńskim niebie podczas Air Race, w wykonaniu 12 pilotów. Z a g r a n i c z n y c h! Nie ma wśród nich naszych orląt. Co prawda nie do końca zastąpiły ich jeszcze orliki, ale płk dypl. rez. Wojciech Krupa, Lider Grupy Operacyjnej Żelazny i pięciokrotny mistrz Polski w akrobacji lotniczej, z uznaniem i z pewną dozą zazdrości traktuje przedsięwzięcie firmowane przez austriackie GmbH, które ponoć dodaje skrzydeł. Zapytany więc, czy „Polak potrafi”? – mówi, że wiążą się z tym nie tylko najwyższej klasy umiejętności, ale także możliwości finansowe, a więc – sponsorzy. To samo dotyczy organizowanych w naszym kraju największych imprez lotniczych. Poza tym – bez kompleksów.
Zdaniem pułkownika Krupy – do międzynarodowego grona mistrzów grupy generała Ericha Wolfa z powodzeniem mogą dołączyć tacy nasi piloci, jak Łukasz – Luke Czepiela, b. wicemistrz polski w akrobacji lotniczej, latający airbusem linii Wizair, zresztą trenujący już w austriackim teamie oraz Artur Kielak, na co dzień kapitan Boeingów 737-800 w Ryanair i inni ich koledzy. Trzyma więc kciuki za nich, a także za powodzenie gdyńskiego przedsięwzięcia.
A my za przyszłych polskich mistrzów świata, których przecież kiedyś nie brakowało. Na przykład, gdy w Berlinie, na polskim samolocie, zwyciężyli Franciszek Żwirko i Stanisław Wigura, a później w Warszawie – Jerzy Bajan i Gustaw Pokrzywka. Należy też przypomnieć, że właśnie wtedy, gdy goście będą latać nad Gdynią, minie dokładnie 80 lat od rozpoczęcia wielkiego światowego konkursu Challenge 1934, Międzynarodowej Federacji Lotniczej. Odnieśli w nim sukcesy polscy piloci i tryumfowały polskie samoloty, a wśród zwycięskich maszyn – nasz RWD-9.
Ale to nie koniec. Drugi zbieg okoliczności wiąże się z tragicznymi faktami. Również w lipcu, dwa lata później, ten wspaniały samolot, uległ katastrofie morskiej w pobliżu Gdyni. Na pokładzie zginęli wówczas: generał dywizji Gustaw Orlicz-Dreszer, Inspektor Armii, jego podwładny ppłk dypl. Stefan Loth oraz – za sterami – kpt. pil. Aleksander Łagiewski, w przeszłości m.in. dowódca eskadry treningowej i dowódca eskadry myśliwskiej.
Czy gdyński Air Race może być sposobnością, by uczcić ich pamięć? Lotnicy są przesądni i niechętnie wiążą swoje święta z tragediami. Ale właśnie podczas konferencji prasowej gen. Wolf wspomniał Glena Della – pilota, mistrza świata akrobacji, który startował w wyścigach Red Bull Air Race i 12 października zginął w wypadku samolotu Extra 300 podczas pokazów w Johannesburgu. Więc może i my wspomnijmy w lipcu naszych rodaków?
Nie trzeba, oczywiście, pogrążać się ze szczętem w żałobie. Dlatego bardzo mi się podobało, że podczas konferencji prasowej, jeden z dziennikarzy chciał przeczytać swój krótki wiersz, poświęcony Air Race 2014. Co prawda mu się nie udało, ale trzeba mu zaliczyć dobre intencje. Lotników opiewano przecież w wielu utworach poetyckich, muzycznych i w piosenkach, a tego, co wyprawiała znana poetka Maria Pawlikowska Jasnorzewska lepiej już nawet tutaj nie wspominać, by nie gorszyć maluczkich.
Tak, czy owak rzeczywisty dowód, że to impreza, przy której skrzydła rosną.